czwartek, 27 października 2011

Podszept...


Szybki rysunek popełniony po wyrwaniu się z niespokojnego snu wczorajszą, późną nocą.


© NordBerd
Podszept

poniedziałek, 24 października 2011

Po długiej przerwie...



      Po dziewięciu niemal miesiącach twórczej niemocy poczułem palącą potrzebę wydobycia z szuflady kilku zakurzonych żelopisów. Zapragnąłem przyzwolić błądzącej po kartonu bieli dłoni, by kreśliła rodzący się w głowie pomysł uchwycenia i zaklęcia na papierze Sydoniowej esencji, tej naturalnej magii, wewnętrznego piękna i dławiącej kobiecości, którą emanuje. Praca być miała imieninową niespodzianką. Niestety z powodu nieszczęśliwego wypadu, a raczej mojej niezdarności stała się prezentem nieco spóźnionym, gdyż pod koniec kilkudniowej dłubaniny, na samo niemalże jej zakończenie, szturchnąwszy łokciem kubek wylałem na blat gorącą kawę, która wsiąkając w papier rozmazała w kilka sekund cały mój trud. Następnego dnia, pomimo totalnego zniechęcenia postanowiłem przysiąść przy stole i ponownie zabrać się do pracy, w między czasie jednak zdążyłem zwichnąć sobie nadgarstek, co sprawiło, że praca powstała powoli i w bólu.



© NordBerd
Sydonia


I na koniec utwór, który niezmiennie kojarzy mi się z M. 



.

niedziela, 16 października 2011

Budzący emocje - Jacek Yerka



      Kolejnym artystą, które chciałbym przedstawić w „Budzących emocje” jest Jacek Yerka (Jacek Kowalski) (ur. 1952 w Toruniu), artysta, malarz surrealista, projektant plakatów.



© Jacek Yerka
The Epitaphy

 


© Jacek Yerka
From the abyss


© Jacek Yerka
Between Heaven and Hell


© Jacek Yerka
The walking lesson


© Jacek Yerka
The stone and brick


© Jacek Yerka
Summer in a city


© Jacek Yerka
The oceanic bathroom


Inni z cyklu









czwartek, 13 października 2011

Księżcowy...


      Wiatr tłucze skrzydłami poszarpanych okiennic sypiąc zieloną łuską starej fary. Spomiędzy mgieł zalewających okolice domu wyzierają powykręcane szkielety drzew rozpraszające jarzeniowe światło stojącego w pełni. Gwiazdy spoglądają zimno na ziemię pokrytą guzami czarnych kretowisk, którą toczy jesienna zgnilizna. Na stole dostyga niedopita kawa. Po jej spienionej na brzegach tafli dryfuje topielec zbłąkanej muszki. Otwarte kuchenne palenisko zieje z osmolonej gardzieli chłodem. Zewsząd cisza i martwość. A ja przygarbiony na krześle pod oknem z odcieni samotności skręcam włókno wrzecionem spragnionych dłoni. Nim wstanie świt ukulam księżycowy motek. Wyplotę Ci z niego szalik… na zimę… na jesienną słotę. I z niespełnień szarej włóczki ciepłe rękawice, by Ci grzały dłonie w mrozy i śnieżyce.



czwartek, 6 października 2011

Senność taka...

Nic bardziej i dosadniej nie zobrazuje mojego stanu ducha w ostatnich tygodniach jak poniższy utwór :) ( podesłany przez Sydonię ).

poniedziałek, 3 października 2011

Jesienna aura...



      Październikowa aura rozpieszcza mnie do granic zepsucia. Temperatury iście sierpniowe. Zdawało by się, że poczciwa jesień stara się zadość uczynić za zimne, deszczowe lato. Spacerując po lasach wdycham łapczywie nozdrzami woń nagrzanych słońcem szyszek, rozkoszuje się ciepłem otulającym twarz, powiewem tańczącym we włosach, napawam barwami drzew, leśnej ściółki, upijam błękitem nieba na zapas. Trzaskające pod stopami suche gałązki i liście radują uszy pieszczotą szelestu. Czerwone kapelusze koźlarzy, rude rydze i żółte kurki zapełniają po brzegi pleciony z sosny kosz, którego nierówny, poczerniały grzbiet uchwytu pamięta jeszcze dotyk zmarłych przed laty dziadków. Stare drzewa, których kształty znam na pamięć łaszą się pod pieszczotą mych dłoni, co jak kołysanka umilają zapadanie w zimowy sen. Ich przerzedzone czupryny zdobione spinkami opustoszałych gniazd kołyszą się leniwie smagane ciepłym wiatrem… nawet woda spowolniła bieg... gdyby tylko czas zechciał tak zwolnić… choć odrobinę opóźniając powrót.