Druga pełnia w tym miesiącu jaśnieje nad mgłami. Za oknem chmara białych ciem łopoce skrzydłami o szybę. Szeleści, szemra… przybierając kształt pobladłej twarzy. Widma straszącego dziesiątkami ruchliwych odnóży podobnych do ciężkich, kabaretowych rzęs, ślizgających się po szkle jak po zlodowaciałej tafli jeziora. Zakurzona, kropkowana w musze odchody żarówka przygasa i jaśnieje. Na stole wyszczerbiony kubek z odciśniętym na brzegu ust kawowym śladem, pamięta jeszcze dotyk warg tych, co pozostali już jedynie we wspomnieniach i na wypłowiałych fotografiach. Zaginam róg przetartej ceraty, przełykam łzy i nie mogę powstrzymać tego drżenia… rozedrgania w piersiach… rzewności podobnej tej, gdy słucham ożywionego akordeonu. To specyficzne zasysanie powietrza w miech, stukot guzików przypomina mi Twą jaśniejącą radością twarz, rozchylone usta i tańczące po klawiszach palce przez które przepływała muzyka. Tęskno mi do Twojego grania. Tęskno do tamtych czasów, kiedy wszystko wydawało się piękniejsze. Gdy nocne spacery i rozmowy były zapomnieniem, a słowa zawieszone nad nami jak gwiazdy jaśniały oświetlając drogę.
Dla Ciebie…
.
...miałam nadzieję pooglądać to niezwykłe zjawisko - niestety - przechera schował swoje oblicze za chmurami...bardzo mocno jestem związana z pełnią...od dziecka nie śpię i budzą się we mnie tęsknoty i wspomnienia przeszłych pokoleń.....
OdpowiedzUsuń...cudne to zdjęcie w tytule :)...
U mnie wieczorem niebo rozpogodziło się umożliwiając obserwację i przyznam, że niczego niezwykłego nie dostrzegłem poza tym, że księżyc był niezwykle oddalony od ziemi. Pełnia od zawsze wywołuje u mnie dziwne zachowania, nasilające się zwłaszcza podczas snu :)
UsuńUściski :*
Nawet zrobiłam niebieskiemu zdjęcie - jak zwykle mocno nieudane :) Dlaczego ja nie mogę się nauczyć obsługiwać niczego, co ma raptem kilka funkcji więcej od mojego byle jakiego odkurzacza :(
OdpowiedzUsuńWiesz N, Ciebie powinni zatrudnić do budowania nastrojów w dreszczowcach - byłbyś nominowany do Oskara :)
Gooosieńko, to z pewnością wina tandetnego sprzętu ;D Kochana, co ja bym z takim Oscarem zrobił? ni go zjeść, ni przerobić na coś pożytecznego, ;) choć pewnie ładnie prezentował by się w kibelku obok szczotki do czyszczenia ;P Może idąc tropem Twej myśli zacznę pisać sztuki teatralne albo zajmę się scenografią ;P
UsuńPozdrawiam serdecznie :*
Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńwiesz... mi też tęskno do tamtych czasów, choć wcale nie lepszych, wcale nie weselszych czy barwniejszych, ale to fakt, że wsio wtedy smakowało jak świeże bułeczki kupowane wczesnym świtem od przemiłego pana piekarza, który co prawda już przebrany i opuszczający swoje białe królestwo, to jednak nie zdążył jeszcze przetrzeć z twarzy tego mącznego pudru, uparcie osadzającego się na jego rzęsach i brwiach...
Cóż... a zagrać wciąż mogę, ino wyszperaj mi jakiś akordeon z duszą ;DDDD
Jak dożyję, to podrzucę Ci pod choinkę ;)
UsuńO, jakże tu...lirycznie. Będąc tutaj, wyczuwam smak wina lekko wlewającego się do wnętrza i ożywiającego myśli. Zapach kawiarni, w której inteligencki tłum zażarcie dyskutuje na temat sztuki. Zapach. Smak. Prawdziwy, żywy, wyrazisty. Jak życie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozdrawiam :)
UsuńRenate Jett na tron! Obok Sydoni, rzecz jasna ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tego linka - radość, choć to może przewrotne w kontekście emocji, które przekazuje :)
I Stanisława Celińska też na tron, dopełnijmy Wielką Trójkę ;)
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie zachwycony i Stasią Celińską, i Renate Jett, i Justyną Antoniak, i Mają kleszcz. Przyznać trzeba, że większość Pań w „ Aniołach w kolorze” pokazały klasę, a aranże wręcz zachwycają i nie mogę się od nich oderwać.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)