czwartek, 29 marca 2012

.

Podzieleni stołem
milczymy
wymieniając
spojrzenia
słowa niepotrzebne
płynność ruchów
język gestów
mówi więcej niż chcę wiedzieć


.

niedziela, 25 marca 2012

AltissimumAbiectum



      Przedwczoraj, lekko spóźniony pojawiłem się wraz z Sydonią na wieczorze autorskim „AltissimumAbiectum”, wspólnym projekcie poety – Karola Samsela i malarza – Krzysztofa Schodowskiego. W galerii skąpanej w ciepłym blasku świec panowała niezwykła atmosfera. Zebrani goście wsłuchiwali się w śpiewaną poezję popijając czerwone wino. Ze ścian krzyczały emocje zaklęte w obrazach, emocje wypisane tuszem przez niezwykle sympatycznego i wrażliwego Krzysia, którego po niemal trzech latach internetowej znajomości udało mi się w końcu osobiście poznać. W głowie zaświtała mi myśl, że oto jest okazja nieformalnie stać się właścicielem jednej z moich ulubionych Krzysiowych prac - Ostatnia wiadomość.  I choć był to wydruk wiercąc się i kręcąc kombinowałem jak go wynieść…niestety format zdecydowanie przeważał gabaryty mojej torby i maskujące możliwości podkoszulka. Ze smutkiem musiałem pohamować nikczemne pobudki i nasycić się jedynie jej widokiem. Szybko jednak opuściła mnie nostalgia, gdy dostrzegłem schowaną z boku Majkę z wymierzonym w artystów aparatem. Kiedy podszedłem , by się z nią przywitać natychmiast zatraciłem się w jej pięknych, piwnych oczach przepełnionych ciepłem, wrażliwością i niezwykłą mieszanką młodzieńczego ducha i życiowego bagażu doświadczeń. Ku mojemu zdziwieniu rozmawiało mi się z nią bardzo lekko, co w moim przypadku jest niezwykłe, bo każdy, kto dobrze mnie zna, wie że jestem raczej powściągliwy. Miałem też przyjemność poznania Rafała znanego jako Rdza i Gosię, której cudne kobiecości subtelnie podkreślały bursztynowe kolczyki i ciepły uśmiech, pod którym ukryta jest wrażliwość połączona z pewnością siebie. Wieczór obfitował w śmiech, radość, zadumanie, poznawanie. Tylko szkoda, że tak mało czasu, by usiąść i zatracić się w rozmowie o wszystkim i niczym. By zwyczajnie pobyć z sobą i żywiołowo wymienić myśli…

.

poniedziałek, 19 marca 2012

Snuję się...

.

Kolejna praca wyrysowana nieprzespaną nocą. Po ukończeniu natychmiast powrócił do mnie stary wpis , który jest jakby wypełnieniem całości. 



© NordBerd
Snuję się


.

niedziela, 18 marca 2012

Żurawie...

   
.
      Idzie wiosna, w powietrzu unosi się świeży zapach budzącego się ze snu świata i gryzącego w nozdrza dymu palonych traw. Rozśpiewane ptactwo zaczyna wić gniazda w ażurowych czuprynach krzewów, wychwalając szczebiotem słońce, a we mnie wciąż jesienna zgnilizna. Butwiejące liście dni, spod których wyzierają szkielety myśli, co jak zerwane przestrachem ptaki pozabijały się uderzając o szyby. Wiatr zawiewa łzy do studni duszy poprzez wyblakłe kałuże oczu, w których odbijają się lecące nad mokradła żurawie.

.

poniedziałek, 12 marca 2012

Czarne kwiaty...



      Cmentarzem jestem wdechów i wydechów. Skostniałych marzeń, niespełnionych pragnień, które zamarzły pod żył błękitnych korzeniami. Grobem mglistych wspomnień, pocałunków składanych na drżących wargach wczesnym świtem, wyznań szeptanych w tajemnicy do ucha, pieszczot dłoni zachłanny. Mogiłą miłości me serce, ciało sarkofagiem przyozdobionym wieńcem plecionym z czarnych kwiatów Twych kłamstw. 


.

środa, 7 marca 2012

wtorek, 6 marca 2012

Rozsypane korale...


      Zacięta płyta. Panika. Wyrzucony przez okno klucz.. Wyłamywanie drzwi. Półnaga ciocia w łóżku jak na pięknym, starym obrazie, z dłonią leżącą na podłodze…z dłonią wokół której pigułki niczym rozsypane korale odbijają się od brudnej, zgniłej zieleni dywanu. Patrzę na jej długie, kruczoczarne loki rozrzucone na poduszce, nożyczki i uchylone, brudne od wybroczyn usta. Mam siedem lat. Przerażona babcia tuli ją do piersi zawodząc płaczem. Dziadek miota się po korytarzu. Mama dzwoni po pogotowie. Stoję i wiem, że moja ukochana ciocia umiera, że ramiona jej męża, które powinny ją chronić przed złem świata…stały się imadłem w którym kona. Podchodzę powoli, gładzę ciocię po policzku. Proszę cichutko, by otworzyła oczy. I otworzyła szeroko głębokie i ciemne jak dno studni. Zwymiotowała i zamykając je na powrót wyszeptała - przepraszam.

Czasami powracają do nas obrazy, o których wolelibyśmy zapomnieć.

.

niedziela, 4 marca 2012

Autoportret z kotkiem...



Spragnionymi źrenicami spijam smugi światła
przeciskające się przez szpary żaluzji
ostrożnie by nie pokaleczyć się o ostre krawędzie

a kot przypudrował nos parapetu kurzem
chwilę po tym jak zlizał z warg mych
pozostałe po śnie kryształki psychocukru


© NordBerd
Autoportret z kotkiem

.

czwartek, 1 marca 2012

Noce cieni...



      Okno mojego dawnego pokoju wychodziło na podwórze porośnięte krzewami starych lilaków otulających ciepłe, majowe noce zmysłową wonią. Ich białe, drobne kwitki niczym wiatraczki wirowały spadając na ziemię. Gdy już osypały się wszystkie dziadek zaśmiewając się żartował, że idzie zamieść śnieg z ogródkowej ścieżynki. Wiekowa jabłoń, która rosła tuż za szybą straszyła mnie cieniami powykręcanych gałęzi w wietrzne noce… czasami skrzypiała jak wieko trumny, innym razem trzeszczała złowrogo lub rzucała na boki przerzedzaną czupryną. Długie, gładkie firany rzeźbione językiem wiatru wślizgującego się przez uchylone okno przybierały kształty zakapturzonych mnichów, duchów i innych obrazów malowanych przez bujną wyobraźnię. Jako dziecko cierpiałem na bezsenność, nikt nie wiedział dlaczego, ja sam twierdziłem zawsze, że kocham noc bardziej od dnia, bo jest cicha, tajemnicza i pełna niezwykłości. Często wyskakiwałem z łóżka, które stało na wprost okna i siadywałem na parapecie zanurzając się w marzeniach albo zrzucałem pościel na podłogę i tam moszcząc sobie wygodne gniazdko wyświetlałem na ścianie bajki ze slajdów, ileż było w nich piękna i magii. Podczas bardzo ciężkiej choroby, gdy przez długie tygodnie nie byłem w stanie zejść z łóżka, każdej księżycowej nocy bawiłem się cieniami rzucanymi poprzez układ dłoni, rąk i wycinanych z papieru za dnia rekwizytów. To były cudowny czas… ulotnego dzieciństwa. 



.