poniedziałek, 27 lutego 2012

Pan P.



      Dobroduszny kolega A. obchodził dziś podwójną osiemnastkę. Zagorzały kolekcjoner nietuzinkowych świnek sprawił mi wiele kłopotu z dobraniem odpowiedniego prezentu.Cały wczorajszy dzień biegałem za upominkiem… i nic… zupełnie nic. Świnek różnej maści pod dostatkiem: porcelanowych, ceramicznych, skarbonek, pluszaków ale ani jednej wyjątkowej. Rano zrezygnowany i zastanawiający się nad możliwością opuszczenia tej zacnej urodzinowej imprezy wybrałem się na spacer. Pomimo silnego wiatru, słoneczko przyjemnie ogrzewało twarz. Wędrując po mrocznych zakamarkach opuszczonego lotniska przypomniałem sobie, że kiedyś, wieki temu jako mały hultaj lubiłem lepiłeć różne „cudaki” z gliny i plasteliny. W głowie zakiełkował pomysł i czym prędzej ruszyłem powrotną drogą zbierając po drodze bukiet badylaszków z pierwszymi baziami. W domu nie tracąc czasu wziąłem się za robotę. I tak po kilkunastu minutach powstał… no właściwe piękny, różowy prosiaczek, którego, biorąc pod uwagę cechy i przywary przyszłego właściciela ochrzciłem - „ Panem Pieprznym.” Wieczorem stojąc pod drzwiami solenizanta z naręczem puszystych badyli, wytrawnym winem pod pachą i różowym PP ukrytym w zdobnym pudełeczku nie byłem pewien czy wręczyć prosiaczka, ale szybkie naciśnięcie dzwonka rozwiało wszelkie wątpliwości. A był zachwycony ! 








sobota, 25 lutego 2012

Zanurzając się...


      Niegdyś podczas kąpieli uwielbiałem zanurzać twarz pod wodę. Stara, mosiężna wanna z uszczerbioną na krawędzi emalią była na tyle duża, że kładło się na dnie z wyprostowanymi nogami. Biorąc głęboki wdech zanurzałem się pozwalając, by głowa lekko opadła na dno. Oczarowany mieniącymi się na powiekach smugami światła przedzierającymi się przez powstałe na powierzchni zmarszczki, wsłuchiwałem się w bicie serca i inne zniekształcone, przytłumione dźwięki. Leżałem w tym magicznym podwodnym świecie tak długo, jak długo mogłem, zapominając czasem o wynurzeniu się i zaczerpnięciu powietrza. Nieraz otwierałem oczy i unosząc wyciągnięty palec tuż pod wodną taflę, tańczyłem na tej płynnej granicy opuszkiem malując przecudne zawirowania, zygzaki i węże. Ostatni raz zanurzyłem twarz i otworzyłem oczy mając naście lat. Długie włosy falowały niczym wodorosty barwiąc czerwienią wcieranej w nie wcześniej wilgotnej bibuły, krwawiły wraz z pękniętym sercem ranionym pierwszą, niespełnioną miłością.


poniedziałek, 20 lutego 2012

Kropki Kreski - wizja 1

      Ostatnio mam pełną głowę obrazów i staram się przy każdej wolnej chwili je ilustrować. "Kropki Kreski" będą stanowić krótką serię szybkich rysunków.


© NordBerd
Kropki Kreski - wizja 1


.

niedziela, 19 lutego 2012

Wciąż pieni się we mnie...



      Wciąż pieni się we mnie, kipi przeszłość. Przeszłość, która po tych wszystkich zebranych w sumę latach powinna przybierać jedynie kształt mglistych, pojawiających się raz po raz wspomnień. Wspomnień pozostawiających jedynie słony smak na wargach samotną, zbłąkaną łzą. Ale nie, ona jest ż y w a! Wciąż zatruwa krwiobieg mojego życia odcinając sercu dopływ szczęścia, płucom oddechu, duszy wytchnienia. Wciąż czuję się jak cień na bezbarwnej, wyblakłej fotografii zamkniętej pomiędzy czarnymi kartami starego albumu. W tej ciemności błądzę po omacku próbując znaleźć wyjście. Skulony jak ranny pies wylizuję wciąż jątrzące się rany. Tamta miłość wgryzła się w piersi jak wściekła bestia wyszarpując wszystko co piękne i  choć tego demona ukrywającego się pod maską anioła, którego umiłowało serce dawno rozwiał wiatr… ja wciąż trwam w tym bólu. Codziennie od nowa próbuję wydrapać paznokciem dziurkę w skorupie, by wpuścić odrobinę światła i nadziei. Wiary w człowieka, w czystość serca i zwyczajne ludzkie ciepło. W bezinteresowność uczuć …w miłość, tą kreśloną piórem starych romantyków. Miłość wymarzoną w dzieciństwie, zapisaną na mapie gwiazd…tę wyśnioną…spełnioną… jedyną. 


piątek, 17 lutego 2012

Przekleństwo Millhaven...



      Boskie wykonanie "The Curse of Millhaven" - Nicka Cave’a piosenki pochodzącej z albumu „Murder Ballads”, przez jedną z moich ukochanych, polskich wokalistek Kasię Groniec. Doprawiane wspaniałą animacją Bartosza Kulasa. 






.

czwartek, 16 lutego 2012

Pęknięta rura i ścienne opowieści...


Gdy otworzyłem drzwi do pracowni …z a m a r ł e m!. Ociekające wodą ściany gubiły kawałki tynku, a na tafli, pod którą znajdowała się podłoga, unosiły się ozdobne papiery, rysunkowe bloki Cansona i wszelakiej maści kartony napęczniałe jak maślana bułka w mleku. Kolorowa rafia i bibuły przyozdobiły barwnymi smugami blat stołu. Spod sufitu, obok okna, tryskała woda na regały pełne materiałów do pracy: kleje, farby, pędzle, kredki, suche pastele, ołówki i inne dobra. Za oknem szalał wiatr ze śniegiem, a ja stałem oniemiały. Przybyła na miejsce tragedii, ze wsparciem złotej rączki, Sydonia pobladła przypominając clowna z czerwonym od zimna nosem i rozczochranym włosiem, wywołując u mnie atak głupawy. Po godzinnej niemalże interwencji hydraulicznej pęknięta rura została naprawiona, a ja zaparzywszy sobie kawę zabrałem się do roboty. Popołudniu dojechały na miejsce dwie dmuchawy mające podsuszyć najbardziej zalaną ścianę. Uporawszy się w połowie z pracą postanowiłem zrobić sobie przerwę. Kolejna kawa i pączki pieściły podniebienie. Przygnębienie szybko odpuściło, a ja sam, jak zwykle, znalazłem inspirację w całym tym zamieszaniu. 
Podsychające ściany zaczęły snuć swoje niezwykłe opowieści.

Oto kilka z nich.


Krwiopij




Pan Straszny




Przerażacz




Duch panny Anny




Sen szalonego królika




Cosik i Mrówkojad




Czyściec

,

środa, 15 lutego 2012

poniedziałek, 13 lutego 2012

Żerca...

Szybka praca inspirowana  niezwykłym snem, wyśnionym podczas poobiedniej drzemki. 


© NordBerd
Żerca

.

niedziela, 12 lutego 2012



 .     Przebiegam mostem wspomnień, nad rwącą rzeką czasu w przeszłość. Zapominając o tym co teraz … o tym, że to teraz kształtuje to zaraz…za chwilę …za jutro.


 .


wtorek, 7 lutego 2012


nad ranem szelest zbrązowiałych konaniem liści
kruszy pod stopami kryształ tęsknotą myśli zmrożonych
mgły jak ślubny tren ogonem miękko za mną płyną
nad głową welon z poszarpanych wiatrem chmur kłębi się

purpurą akwareli z zagryzanych warg
maluję kwiaty
na bladym pergaminie stóp

na piersiach pąki zaciśniętych pięści
złożone w bukiet
nie rozkwitną już

nie


piątek, 3 lutego 2012

Nocą...



      Nocą za oknem pisała się bajka wirującymi, grubymi płatkami śniegu spadającymi leniwie niczym pierze z rozdartej poduszki. Biały puch osadzał się powoli na gałązkach wysokich iglaków. Okrywał szaroburości łąk najeżonych kolcami suchych badyli. Im więcej przybywało śnieżystości, tym więcej budziło się w sercu dziecięcej radości. Ochoty, by wybiec jak niegdyś i kulać się po chłodnej pierzynie. Obracać wraz z wirującymi śnieżynkami. Otrząsać z kryształków gałęzie wiszące nad głową. Niestety, przeziębiony organizm domagał się gorącej herbaty z leśnymi malinami wekowanymi latem. Przyczłapawszy z kubkiem zasiadłem wygodnie na fotelu i otuliwszy się kocem spoglądałem przez okno w przeszłość, gdzie w zdobionych kwiatami mrozu szybach wydrapywało się dziurkę, by wyjrzeć. W szczelinach wył wiatr, a na zewnątrz szalały prawdziwe śnieżyce. W pokoju spowitym ciepłym, pomarańczowym światłem wyzierającym spod abażuru nocnej lampki stojącej w kącie, na wielkim fotelu siedział dziadzio z dłońmi zaplecionymi na brzuchu. Siedział i snuł przepiękne opowieści. Babcia otulona papierosowym dymem, uśmiechała się spoglądając na dziadka z tą miękkością znaną tylko zakochanym. Uśmiechała się do nas, wnucząt skłębionych na dywanie u stóp dziadka. Uśmiechała się do mnie …poprzez obrazy zapisane lata temu znów spoglądała ma mnie, a ja na nią. Tylko mój uśmiech był nieco smutny, bo wiedziałem, że za chwilkę jej twarz się rozmyje.





środa, 1 lutego 2012

Budzący emocje - Blu



      Blu to pseudonim włoskiego artysty, który nie ujawnia swojej tożsamości, mieszka w Boloni i działa na płaszczyźnie street artu. Zasłynął w 1999 roku, malując serię nielegalnych graffiti w zabytkowym centrum miasta i na przedmieściach Bolonii. Jego wielkoformatowy, charakterystyczny styl narodził się w 2001 r., kiedy to miast sprayów sięgnął po wałki i kije teleskopowe, co pozwoliło mu malować ogromne powierzchnie budynków, wtedy też powstawać zaczęły jego pierwsze, krótkie animacje. 
Kilka lat później Blu, którego „nielegalna” działalność zwracała uwagę niosąc ze sobą niezwykłe wartości artystyczne, rozpoczął swoją wędrówka po świecie. Jego prace są ściśle powiązane z obszarem w którym powstają, dotykają nas samych, naszej przeszłości, ważnych zdarzeń historycznych… podkreślając wyjątkowość danego miejsca. Jego animacje, w które musiał włożyć wiele wysiłku, bo powstają poklatkowo (co przy tak dużym rozmiarze pracy z pewnością jest niezwykle trudne) szczególnie przykuły moją uwagę.  


















Blu: Berlin, Germany, 2007
 

Blu: Sao Paulo, Brasil, 2007

  
Zapraszam również na stronę   Blu

Więcej cenionych przeze mnie artystów można zobaczyć Tutaj