niedziela, 24 kwietnia 2011

Króliczek, kudłate jajka i niespodzianka...


      Wczoraj popołudniu opuściwszy szpitalne mury, wybrałem się na długi spacer rozkoszując się ciepłem, kolorami i zapachami. Słaby, zmęczony i namówiony przez przyjaciółkę K., postanowiłem przełożyć powrót do domu na dziś. Wtedy nie wiedziałem, że owa namowa była częścią „okrutnego” spisku. Rano, wsiadając do pociągu spostrzegłem łobuzerski błysk w jej oczach, no i ten tajemniczy uśmieszek. W skrzynce czekała na mnie sterta reklam i kilka kartek świątecznych. Przekręciłem klucz otwierając drzwi. Zdjąłem buty, położyłem na ziemi torbę, gdy nagle drzwi szafy otworzyly się z trzaskiem i z wnętrza wyskoczył… potężny, różowy królik…totalnie zaskoczony i, nie ukrywam, przerażony irracjonalizmem, krzyknąłem i stanąłem w bezruchu. Królik z zadartymi przy piersiach łapkami zaczął wykonywać koliste ruchy biodrami i wtedy dostrzegłem z otwartego rozporka dyndające pomalowane w kolorowe wzory kudłate pisanki i kiełbaskę. Szok niemal odebrał mi mowę. Spojrzałem w zmarszczoną wokół nosa twarz pluszaka i rozpoznałem pod makijażem skupione oblicze własnego brata. Ten tańcząc i podskakując wyśpiewywał coś o upalonym na sianie baranku i rozczochranych, opitych owieczkach. Chwyciwszy mnie za rękę poprowadził pląsającym krokiem w stronę kuchni. Tam czekała na mnie ogromna pomarańczowo – żółta niespodzianka, a mianowicie pierzasta, kokodacząca kura, czy też kwoka raczej, o dobrze znanej mi facjacie. Dzierżąca w dłoniach wielki kosz wypchany po brzegi słodkościami. U jej stóp siedział machający wesoło ogonkiem łaciaty Reniferek. Kura Sydonia i brat różowy królik chwiejąc się na boki wyrecytowali zwariowany wierszyk i chwyciwszy mnie pod pachy, podskakując poprowadzili, a raczej zawlekli me lekko sparaliżowane okolicznościami ciało w stronę pokoju. Reniferek Halinka, której poroże zdążyło się już przemieścić pod brodę, pijana radością podskakiwała na tylnych łapkach piszcząc i trącając mnie nosem. W pokoju czekał na mnie pięknie udekorowany stół, pełen jadła i z wielkim bukietem moich ulubionych, żółtych tulipanów. Wesoła trzódka posadziła mnie przy stole i zniknęła w korytarzu. Oniemiały, siedziałem gapiąc się tępo w półmisek z sałatką. Powoli…powolutku zaczęło docierać do mnie wariactwo minionych chwil i wybuchnąłem śmiechem, aż po łzy. Kiedy do pokoju wróciła „znormalniała” Sydonia i wciąż różowy brat królik, uściskom i śmiechom nie było końca. W chwilę po tym zagościła mama z wąsatym kochasiem i dziewczyna brata. Było naprawdę wesoło i miło, a przecież miałem ten dzień spędzić w łóżku przed telewizorem, przysypiając raz po raz. A pomyśleć, że tak niewiele trzeba, by poczuć się niczym Alicja w krainie czarów…

Wszystkim Wam życzę spokojnych, radosnych świąt i mokrego dyngusa:)

Po południu doszedłem do wniosku, że Sydoni i bratu zaszkodził zapewne kwas adypinowy, będący składnikiem ich ulubionych cukierków.




.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Awaria...



      Kochani, dziękuję za wszystkie maile przepełnione troskami i ciepłymi słowami, oraz ślady pod ostatnim postem. Zapewniam Was, że nie zakańczam pisania i zadręczania swoimi smutkami,  szarościami i smętami. Niestety sytuacja zdrowotna  wymusza na mnie zawieszenia na jakiś czas blogowania,  a i w sercu silna potrzeba  izolacji…potrzeba pobycia  z sobą samym i uspokojenia sztormu na oceanie myśli niespokojnych w mej głowie. Przeczekania,  odtrucia,  przespania.





środa, 6 kwietnia 2011

„W starej szafie”


      W głębokiej piwnicy pewnego domu, przy ścianie ze starej niemieckiej cegły stoi szafa. Pociemniałe czasem drewno i spękany lakier nadaje jej charakteru…środek drzwi zdobią liście paproci wylane z masy perłowej. Półokrągły, bogato zdobiony grzbiet pokryła ciężka od kurzu pajęczyna. W sercu tej szafy spoczywają niezwykłości zbierane przeze mnie latami. Wiele z nich to pamiątki jakich mamy mnóstwo: listy, kamyki, pióra…takie tam osobiste sentymenty. .. inne to rodzinne pamiątki, które przetrwały dzięki tej szafie, znaleziska. Są tam też rzeczy niezwykłe…magiczne…a wszystkie mają swoją historię. Są też takie, o których nie pamiętam. Dziś kiedy zajrzałem do niej, po bardzo długiej przerwie, poczułem jak szybciej bije mi serce…jak zachłystuję się pewnymi rzeczami od nowa …poczułem się jak dziecko, które dostało karton wspaniałych zabawek. I wpadłem na taki pomysł, bo rozpocząć kolejny, trzeci już cykl „W starej szafie”, w którym będę opowiadać historię i odkrywać przed Wami te tajemnice.

Kiedy przekręciłem klucz i uchyliłem drzwiczki z wnętrza wprost pod nogi spadł plik pożółkłego papieru. Schyliłem się i delikatnie podniosłem…był to ilustrowany dwutygodnik dla kobiet „ Moja przyjaciółka” nr.11 z 10.06.1937 r. Pamiętam, że przywiozłem ją z innej starej szafy, zamieszkującej na Jaworzu, w której przeleżała dziesięciolecia. Przykucnąłem i z zaciekawieniem, otulony ciepłym, żółtym światłem żarówki zacząłem przeglądać tę lekturę. Ku memu zdziwieniu okazało się, że w ówczesnych latach reklama rozwijała się bardzo intensywnie…i pojawiała się na każdej niemal stronie…nawet po trzy. Naprawdę oczarowały mnie swoją prostotą i sugestywnością. Zdziwił mnie też fakt, że wiele z reklamowanych tam marek istnieje do dziś…mając silną pozycję na rynku…ale popodziwiajcie sami :)

                                                                   
                                                                  
                                                     Czas na reklamę































poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Budzący emocje - Basia B.


                                   Ozyrys62
     
      Basia w swych pracach czaruje pięknem ....kusi kobiecością, budząc we mnie niezwykłą tęsknotę …Ochotę skoczenia w wir namiętności i zatopienia się w pierwotnej dzikości zmysłów…ich słodkiego postradania. Jej fotografie są jakby poza czasem, wymiarem…są jak senne marzenia okryte mgłą tajemnicy...przesiąknięte mistyką kobiecej natury…kryjąc w sobie też tę mroczną, księżycową stronę.


© Ozyrys62


© Ozyrys62


Zaklinanie
© Ozyrys62


© Ozyrys62


© Ozyrys62


© Ozyrys62


© Ozyrys62


© Ozyrys62


© Ozyrys62


                Poniżej jedno z moich ulubionych na podstawie którego powstała Szamanka

© Ozyrys62

Więcej fotek Basi można zobaczyć tu :

Digart


niedziela, 3 kwietnia 2011

Szkolenie...



      Jak wiadomo jestem stworzeniem które wzmożoną aktywność życiową wykazuje nocą porą. Późną nocą też błąkam się śpiącymi ulicami, po dzielnicach okrytych złą sławą, które straszą oskrobanymi paszczami bram. W swych spacerach zapuszczam się często w niebezpieczne zakamarki…odległe nieznane zakątki. Zapewne dla tych , którzy mnie już znają nowością nie będzie pisanina o tym, że kocham lasy, pola, dzikie jeziora…ale pewnie zdziwi niektórych wyznanie, że kocham też miasta nocą. To moje nocne łazikowanie od lat spędza sen z powiek najdroższej przyjaciółki S. , która zamartwia się nałogowo. Dziś otrzymałem mailem krótki kurs wojownika i podzielę się nim z Wami, być może komuś sie przyda :D 





Fragment pochodzi z serii filmów, o których dawno zapomniałem. ..a przyznam, że oglądanie ich przyprawiało nas o potoki łez ze śmiechu… Moniś, dziękuję i poniżej dedykacja  dla Ciebie :)




Nie mogąc się oprzeć wrzucę jeszcze to :)))



Życzę Wszystkim spokojnej nocy :)