czwartek, 30 czerwca 2011

Gra pozorów...



      To smutne jak łatwo oceniamy innych ludzi, po pozorach, wyglądzie, stylu ubierania, poglądach, wyznaniu, orientacji czy też kilku zdaniach zasłyszanych o nich od innych. Łatwo przyklejamy etykietki,  chętnie szufladkujemy. Ale kiedy zdarza się, że osoba do której jesteśmy (tak naprawdę nie wiadomo dlaczego) uprzedzeni nagle pojawia się w naszym życiu i poznajemy ją bliżej, jesteśmy zdziwieni… jak bardzo się myliliśmy. Czasami żałujemy, że poprzez własną głupotę, czyjeś podszepty i nietolerancję tracimy możliwość obcowania z naprawdę cudownymi ludźmi. Ja już dawno wyzbyłem się takich uprzedzeń, bo każdy z nas ma prawo żyć wedle swoich przekonań i wyrażać się na swój specyficzny i niekoniecznie zgodny z oczekiwaniami innych sposób. Kocham ludzi za tę właśnie różnorodność. Kocham te wszystkie "Kolorowe Motyle"” i "Ptaki Ponuraki" bez których świat był nudny i nijaki.  Czasami znajomi twierdzą, że jestem naiwny i łatwowierny,  bo po mimo tego, że wiele osób oszukało mnie, wykorzystało i poraniło… zawsze do nowo poznanej osoby podchodzę z otwartym sercem. …  tak będzie, tak chciałbym by było zawsze.







poniedziałek, 27 czerwca 2011

No i masz Ci Candy...



      I znów naszła mnie paląca ochota na Candy. W skład wygranej wchodzi dwudniowy pobyt w kurorcie Bezdusze i spędzenie miło czasu ze słodkim „cukiereczkiem chilli” - czyli… Mną . Płeć, wiek i status materialny zapisującego nie gra roli. W skład nagrody wchodzi: nocleg, wikt, opierunek, krótki kurs przetrwania w dziczy, szkolenie na Manitu , łowienie ryb i zbieranie owoców lasu . Miłe ( mam nadzieję) wieczorne rozmowy przy ognisku…lub lampce wina, na kocyku pod rozgwieżdżonym niebem. Wesołe przytupy przy swojskiej orkiestrze składającej się z niezwykle uzdolnionych świerszczy, rozrechotanych żab i piskliwych nietoperzy. Istnieje również techniczna możliwość skosztowania cukiereczka po wcześniejszym nadgryzieniu tudzież possaniu, czy też rozpuszczeniu ciepłem powstałym poprzez pocieranie i ugniatanie dłońmi . Bonusem za dobre zachowanie będzie możliwość przeżycie jedynej w swoim rodzaju, niepowtarzalnej i niezapomnianej sesji zdjęciowej . Wszystkich chętnych proszę o wpis pod niniejszym postem.Zasady gry są proste: umieszczacie (oczywiście wedle uznania i stopnia dobrego wychowania ;)) podlinkowaną, poniższą miniaturkę. Może być też jakieś miłe…podkreślam- miłe słowo o cukiereczku ( oczywiście nie jest to obowiązkowe) ;P. Jeśli nie jesteś blogowiczem wpisz adres e-mail Zanim wyrazisz wolę uczestniczenia w konkursie przeczytaj regulamin znajdujący się poniżej.


                                                 

No i żeby nie było, że jestem  żyłą do nagrody głównej i bonusa dorzucam jedną z moich  prac  wybraną drogą losowania :) Wszystkie nagrody rozlosuję 1 sierpnia chwilkę po północy :) Wszystkie sprawy związane z przyjazdem do uzgodnienia :) 



                                                                Regulamin

 1. Nie ponoszę odpowiedzialności za jakiekolwiek uszczerbki na zdrowiu psychicznym, fizycznym i moralnym.

2. Nie ponoszę odpowiedzialności za stan nadmiernego upojenia alkoholowego lub przejedzenia.

3. Nie ponoszę odpowiedzialności za być może istniejące prawdopodobieństwo uzależnienia się ode mnie lub stanu zwanego zauroczeniem.

4. Nie ponoszę odpowiedzialności za bóle brzucha i zakwasy powstałe z nadmiernego śmiechu.

5. Nie ponoszę odpowiedzialności za szok spowodowany moimi nocnymi zachowaniami będącymi poza świadomością (lunatykowanie, zachowania łóżkowo – pościelowe)

6. Uczestnik zobowiązany jest do bezwzględnego posłuszeństwa podczas długich wypraw w głębokie lasy i kąpieli w jeziorze w którym znajduje się tor szkoleniowy dla płetwonurków i korzystania z obiektów znajdujących się na poligonie.

7. Uczestnik zobowiązuje się dbać o czystość ekosystemu i zachowywać ciszę nocną poza obrębem domostwa, by nie płoszyć zwierzyny, szczekających koziołków zwłaszcza)

8. Przyjazd i powrót uczestnik organizuje w zakresie własnym.

9. Uczestnik musi mieć ukończone 18 lat.


czwartek, 23 czerwca 2011

Niebawem...



      Nim minie północ wezmę w bali gorącą kąpiel z kilkoma kroplami esencji lawendowej, następnie namaszczę wilgotne ciało olejkiem erotycznym sporządzanym przeze mnie na tę szczególną noc… Noc Kupały. Jak co roku, ubiorę się w lekkie płócienne spodnie i równie plecioną z płótna bluzę rozszerzaną do dołu, z szerokimi rękawami i kapturem. Bosy, pachnący, z latarenką  migoczącą w ciemnościach wybiorę się  milczący nad jezioro. Nad brzeg porosły tatarakiem, rdestem i miętą pieprzową,  skryty pod ścianą starego lasu. Tam rozpalę niewielkie ognisko nucąc zapamiętaną z dzieciństwa pieśń… pieśń o ogniu … o jego mocy oczyszczania. Wrzucę w języki płomieni garść piołunu i zatańczę z dymem, uśmiechając się do księżyca i gwiazd… Zatańczę z duchami czającymi się w kniei… Zatańczę jak ćma w noc ciemną i wyzbędę się  lęków poprzez włosy, skórą wypocę niespełnienia, krtanią wyśpiewam radość. A potem zerwę ciuchy i nagi zanurzę się powoli w wody czarnej otchłani, zanurkuję głęboko aż braknie tchu, i może dotknę dna, gdzie topielce bawią się odbiciami gwiazd. A  potem wyjdę na brzeg oczyszczony i będę czekał… Czekał będę na Sydonię, by prześpiewać,  prześmiać, przetańczyć Kupalnockę i wrócić drogą we mgle do domu nad ranem.


Jeśli chcecie, możecie wypróbować stosowany przeze mnie olejek:).
Należy wymieszać w jednakowych częściach esencję:

Szałwii muszkatołowej
Jaśminu
Róży
Ylang -Ylang
Kwiatu  pomarańczy
Kardamonu
Jałowca
i Patchouli

mieszankę rozpuszczoną w olejku kokosowym wcierać w skórę, można również z powodzeniem stosować do masażu. Miłej zabawy :)

wtorek, 21 czerwca 2011

Passion...


Dziś, a właściwie wczoraj, kiedy wraz z Sydonią odwoziliśmy goszczącą u nas przez kilka dni Czekoladę z Gruszkami  zrobiło mi się żal, że te przepełnione śmiechem dni i przegadane noce tak szybko minęły. 
-Niesamowite, że my ludzie krążymy wokół siebie jak planety przyciągając się i odpychając, nie wiedząc, nie umiejąc nazwać dlaczego? - pomyślałem machając na pożegnanie. Ten krótki czas połączył nas nićmi sympatii… nie przyjaźń to jeszcze, a tęsknota w sercu gniazdo już uwiła i uśmiech radosny na chwil wspomnienie twarz zdobi.  A pomyśleć tylko, że gdyby nie pewien splot zdarzeń nigdy byśmy się nie poznali, nie mieli byśmy o sobie pojęcia…

Ale powracając do minionych dni, pomijając fakt, że z powodu trwających na poligonach ćwiczeń zmuszeni byliśmy zaniechać wielu spacerów, buszowań w kniejach i tuptań bosą stópką po miękkim mchu porosłym stare lasy i brzegi trzęsawisk… pomimo paskudnej pogody my nie traciliśmy ducha i smutek omijał nas wielkim łukiem. Objadając się i opijając kolejną kawą, herbatą czy też imbirem parzonym z miętą, cytryną i miodem biegaliśmy między jedną ulewą a drugą do chylącej się ku upadkowi drewnianej sławojki. Czas upływał nam na słodkim nicnierobieniu i czynił to w zastraszającym tempie.  Niestety harce w stogu siana, nagie tańce podczas pełni i pykanie fajki pokoju zmuszeni byliśmy przełożyć na dalszy czas, ale za to mogliśmy ponazachwycać się całkowitym zaćmieniem księżyca ( nuuuda), strugami płynącego deszczu ( jeszcze większa nuda), porannymi odgłosami wystrzałów (fuck) i codzienną walką ze zmasowanym atakiem kleszczy ( jeszcze większy fuck).     

Poniżej pozwolę sobie  zaprezentować prace wystawiane w „Galerii Pasja” i robię to dla mojego ulubionego Wieśniackiego Artychy hdsa , aby liznął prawdziwej sztuki wielkiego miasta, a także miał skąd czerpać inspirację, wzorce, i natchnienie do dalszych swoich twórczych działań. Jednocześnie  mamy cichutką nadzieję, że uda mu się dojrzeć i dobrnąć do takiego poziomu jaki jest prezentowany w powyższej galerii;) Oczywiście nie ukrywam, że czułbym się wyróżniony i przepełniony szczęściem, gdybym przy nadarzającej się okazji został obdarowany takowym Strusiem Jurusiem, czy też Kłosowłosą Venus z Recza. Hadeesea oczywiście pozdrawiam ciepło ;-D... Nie piszę już nic więcej, niech przemówi Pasja…










środa, 8 czerwca 2011

Zapiski z wyjazdu cd.


                                                      Jaworze 30.05.2011.



Po wielu zimnych, wietrznych i deszczowych dniach w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany słoneczny, ciepły ranek. Wokół domu wysprzątane, grządki obsadzone, drewno porąbane i poukładane pod gankiem. Dzień wolny. W powietrzu unosi się zapach skoszonej trawy… i to bezustanne bzykanie owadów i ptasie trele. Gorąca kawa smakuje jak nigdy, aż ma się ochotę zaparzyć jeszcze jedną i kolejną. I wszystko prawie doskonałe. Prawie, bo dookoła domu porozbijane wojsko, wystrzelone ku niebu ogromne anteny i ciągłe, wbijające się w mózg buczenie agregatów prądotwórczych. Drogą obok domu, co rusz przejeżdżają wojskowe gaziki, stary, amfibie i inny ciężki sprzęt. Teren bezustannie patrolują wozy żandarmerii wojskowej. Ciężko wyrwać się z domu i przemknąć niezauważonym na spacer do lasu, tam ćwiczenia, strzelanie i duże prawdopodobieństwo narobienia sobie niepotrzebnych problemów, ale udało nam się z Sydonią mając przy tym nieziemski ubaw i satysfakcję przedrzeć niezauważonym obok patroli i czmychnąć w stary las, by nazbierać świeżych pędów sosny na syrop, który w okresie grupy i przeziębień jest niezastąpiony, no i oczywiście, co najważniejsze, nacieszyć się chwilą sam na sam z przyrodą. Zacukrzone, aromatyczne pędy, puszczają już powoli soki w ogromnym słoju… ja tymczasem ja uciekam na kocyk, by zanurzyć się w kąpieli słonecznej i beztroskim lenistwie, a potem czekają mnie niemal orgazmiczne doznania przepływające poprzez podniebienie, a powodowane bukietami zmysłowych smaków kuchni szalonej Czarownicy Sydonii. Jak ćwierkały mi ptaki i popiskiwały nornice dziś na obiad pierożki tortellini z mięskiem i jajko na twardo nurzane w jasnym sosie z pokrzywy, aromatyzowanym czosnkiem, imbirem i szczyptą gałki muszkatołowej.




A potem,  aż do wieczora idąc za przykładem wojaków, słodki odpoczynek po ucztowaniu.