niedziela, 22 maja 2011

Niezwykłe miejsca...

                                         
                                                    Lotnisko - Kluczewo

     Dziś chciałbym podzielić się z Wami niezwykłością pewnego miejsca, które często przemierzam odkrywając jego tajemnice podczas spacerów z psem…Miejsca, które niestety powoli popada w ruinę, jest rozgrabiane,  a niebawem zapadnie w niepamięć, a na tym pięknym terenie wyrosną  jak grzyby po deszczu nowoczesne fabryki, takie jak Bridgestone czy Cargotec. Niezwykłością tego miejsca jest anomalia sprawiająca, iż ilość dni mgielnych w roku wynosi tu zero…piszę oczywiście o opuszczonym Lotnisku w Kluczewie. Przyznam, że nie interesuję się militariami, ale niesamowicie działa na mnie energia tegoż miejsca…dająca  dziwne poczucie spokoju. Pierwsze zabudowania  lotniska  powstały w latach 1925 – 1927 wybudowane przez  lotnictwo niemieckie. Intensywnie rozbudowywane przed i w trakcie II wojny światowej. Po wojnie teren ten został przejęty przez Armię Czerwoną . Powstała tu Sowiecka baza wojskowa i była jedną z największych w Polsce zachodniej. Znajduję się tu 39 hangarów lotniczych i dwa pasy startowe na powierzchni 609 ha.. W 1992 roku ostatnie Jednostki Federacji Rosyjskiej  opuściły ten teren, przekazując go administracji polskiej. Niestety znajdująca się tu baza paliwowa zanieczyściła glebę oraz podziemne wody stanowiąc bezpośrednie zagrożenia dla ekosystemu Miedwia. Stan równowagi ekologicznej nastał dopiero w 2004 roku, po ośmioletnim rekultywacyjnym działaniu na skażonym terenie.  Do dziś można trafić w miejsca gdzie drzewa straszą brunatno-rdzawą korą, przeróżnymi naroślami i deformacjami…gdzieniegdzie ziemia wciąż przesiąknięta jest ropą, ale o wszystkim można zapomnieć kiedy swym wdziękiem czarują biało – fioletowe dywany fiołków upajając swą wonią. Dzikie róże i żółte kwiaty dziewanny. Myślę, że jest to też ciekawe miejsce dla poszukiwaczy skarbów i miłośników miejsc opuszczonych.


                               Poniżej mój pierwszy nieudolny filmik "Ku Pamięci";)








czwartek, 19 maja 2011

Nadciąga burza...

                                              
                                                        Jaworze 15.05.2011 
     

      Nadciąga burza. Ciemnogranatowe, spienione niczym wzburzone morze chmury przepływają za oknem. Wiatr targa zielonymi czuprynami drzew, wygina je ku ziemi. Wyje w każdej szczelinie spękanych ścian. Ciężkie krople deszczu bębnią głucho o dach jak grudki ziemi o wieko trumny. Ściekają cienką strużką spomiędzy brakujących dachówek na strych, a następnie kapią z przegniłych desek na korytarz tworząc dużą kałużę. Stoję w niej po kostki. Jasne światło błyskawic rozświetla raz po raz półmrok panujący na piętrze ukazując przegniłe stropy – szkielet domu – i toczące go choroby. Utożsamiam się z nim… ciało me kruszy się, z każdym dniem mocniej rozpada się ta twierdza, to schronienie duszy. Czas płynie nieubłagany, pozostawiając w nas smutne skutki tego upływu. Stoję w tej zimnej kałuży na tym cmentarzysku, śmietniku życia… wypchanego po brzegi przedmiotami zbieranymi latami przez pokolenia. Pożółkłymi listami przewiązanymi na krzyż czerwoną tasiemką. Listami napuchniętymi od umarłych słów, spoczywających w szufladzie obok okazyjnych kartek pocztowych z wytartymi brzegami i wyblakłymi znaczkami. Stertami nie wyrzuconych gazet, książek walających się na strychu między dziesiątkami niepotrzebnych gratów. Wypchanymi po brzegi ciuchami szaf, szarych i ciężkich od kurzu, spomiędzy których niczym widmo straszy pajęczynami koronek pożółkła suknia niegdysiejszej panny młodej. Albumów ze zdjęciami, z których uśmiechają się do nas twarze zmarłych. W starych, mętnych lustrach tańczą widma przeszłości … a nade mną zawieszone w próżni wirują planety nieczułe na przemijanie, co wszystkiemu kładzie kres. Nieczułe na smutek, który tkwi we mnie drążąc duszę jak korniki stare drzewo.


Więcej można zobaczyć tu  , a poczytać tu 

sobota, 7 maja 2011

Budzący emocje - Kamila K.

                                                                 

                                           Ssytykot
     
      Kolejnym artystą, którego z przyjemnością chciałbym Wam przedstawić jest Sytykot. Prace Kamili działają na mnie niezwykle stymulująco, bawią mnie i wysyłają na powrót w przepiękny dziecięcy świat…przepełniony fantazją i kolorami. Więcej ozorem nie mielę tylko zapraszam na „ponazachwycanie”.

 

© Ssytykot
Legendy królicze



© Ssytykot
ssytych*


© Ssytykot
Horrorowo*



© Ssytykot
HubŚwiat


© Ssytykot
RadioTechnika


© Ssytykot
Włosojad*


© Ssytykot
el ale splawiko


© Ssytykot
KokoMama*


Więcej można zobaczyć  Tu

piątek, 6 maja 2011

Kłamstwo...


       Zasiadłszy przy popołudniowej kawie, znalazłem chwilkę na nadrobienie blogowych zaległości. Na dłużej zatrzymał mnie wpis  Czekoladki  wprawił w zastanowienie i nagłą potrzebę wyklinania paru zdań na temat przez nią podjęty…

      Kłamstwo traktowane jest przez nas jako zło, coś nieporządnego, niechcianego. Fakty jednak są takie, że pomimo tego wciąż kłamiemy, zasypujemy najbliższych i siebie samych drobnymi kłamstwami… okłamujemy dzieci na tysiąc sposobów, uznając że czas prawdy, czas poznania nadejdzie wraz z wiekiem . Oszukujemy przyjaciółki mówiąc, że świetnie wygląda, że wcale się nie starzeje, że ciasto które upiekła jest wyśmienite, a potrawka z kurczaka to po prostu majstersztyk godny najznakomitszego kucharza. Łżemy w żywe oczy ukochanym śmiertelnie chorym, że wszystko będzie dobrze, że nie jest najgorzej. Codzienne kłamstwa, przestały być zauważalne…stały się zwyczajne... wypowiadane mechanicznie. Oczywiście są też te, których nigdy być nie powinno, okrutne, toksyczne i po prostu głupie… ale sama natura kłamstwa podobna jest…nie to złe słowo - jednakowa z naturą człowieka, a prawda cóż?... jest tak samo względna jak jej odbicie - kłamstwo. Dla mnie jednak znacznie bardziej niewyobrażalne i niewybaczalne jest udawanie uczuć. Podszywanie się pod miłość, kreowanie na kogoś, kim w rzeczywistości się nie jest, po to tylko, by dotrzeć do serca drugiego człowieka. Kluczem stopionym z ułud otworzyć furtkę do jego wnętrza, by następnie z premedytacją zabrać i zniszczyć wszystko co w nim piękne. Najgorsze jest jednak to, że wówczas kochamy się, zasypiamy i budzimy obok obcego…obok wroga.