Nocą za oknem pisała się bajka wirującymi, grubymi płatkami śniegu spadającymi leniwie niczym pierze z rozdartej poduszki. Biały puch osadzał się powoli na gałązkach wysokich iglaków. Okrywał szaroburości łąk najeżonych kolcami suchych badyli. Im więcej przybywało śnieżystości, tym więcej budziło się w sercu dziecięcej radości. Ochoty, by wybiec jak niegdyś i kulać się po chłodnej pierzynie. Obracać wraz z wirującymi śnieżynkami. Otrząsać z kryształków gałęzie wiszące nad głową. Niestety, przeziębiony organizm domagał się gorącej herbaty z leśnymi malinami wekowanymi latem. Przyczłapawszy z kubkiem zasiadłem wygodnie na fotelu i otuliwszy się kocem spoglądałem przez okno w przeszłość, gdzie w zdobionych kwiatami mrozu szybach wydrapywało się dziurkę, by wyjrzeć. W szczelinach wył wiatr, a na zewnątrz szalały prawdziwe śnieżyce. W pokoju spowitym ciepłym, pomarańczowym światłem wyzierającym spod abażuru nocnej lampki stojącej w kącie, na wielkim fotelu siedział dziadzio z dłońmi zaplecionymi na brzuchu. Siedział i snuł przepiękne opowieści. Babcia otulona papierosowym dymem, uśmiechała się spoglądając na dziadka z tą miękkością znaną tylko zakochanym. Uśmiechała się do nas, wnucząt skłębionych na dywanie u stóp dziadka. Uśmiechała się do mnie …poprzez obrazy zapisane lata temu znów spoglądała ma mnie, a ja na nią. Tylko mój uśmiech był nieco smutny, bo wiedziałem, że za chwilkę jej twarz się rozmyje.
.
.
Ja wyglądam jak moja babcia Tośka:)
OdpowiedzUsuńJa mam z każdego po trosze, tak mi się wydaje, a charakter w większości po babci :)
UsuńJak Ty pięknie zawsze piszesz... Ale dziś to ojej.. wzruszyłam się. Zatęskniłam. Rozmarzyłam.
OdpowiedzUsuńSię byłem zarumieniłem ;)
Usuńmoj dziadek w kazda niedziele z rana wyciagal swoja magiczna skrzynke
OdpowiedzUsuńnajpierw pojawiala sie w reku brzytwa, potem pedzel i mazidlo
nastawala ceremonia
ostrzenie brzytwy na pasku
rozrabianie kremu w specjalnie do tego przeznaczonym kubeczku
kolejne pociagniecia pedzla po policzkach
pewne ruchy brzytwy usuwajace zarost
a w tle lato z radiem
patrzylam na niego jak zaczarowana
caly czas patrze
takie obrazy nigdy nie odchodza w zapomnienie
jestesmy szczesciarzami
:)
„Lata z radiem” do dziś słucham ukrywając się w zielonościach Jaworskich lasów. Zawsze przypomina mi wakacje spędzane u prababci i wiele, wiele innych pięknych chwil. Tak jesteśmy szczęściarzami, ja chyba nawet wielkim, bo po mimo wieku wciąż mam troje żyjących dziadków. Sędziwych ale wyjątkowo żywotnych staruszków :)))
Usuńjaka piękna, stara fotografia :)
OdpowiedzUsuńczy mogłabym ją skopiować? może mi się coś wymyśli...?
Oczywiście :)
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz od kilku dni uśmiechnęłam się tak lekko... Dziękuję N. :)
OdpowiedzUsuńPiękny tekst.
I nagle dziadek znów siedzi w swoim pluszowym fotelu i opowiada o tym, co było, a ja delikatnie głaszczę jego starą, pomarszczoną dłoń, wiedząc, że takich chwil nigdy się nie zapomni.
:)))
Usuń