.
Idzie wiosna, w powietrzu unosi się świeży zapach budzącego się ze snu świata i gryzącego w nozdrza dymu palonych traw. Rozśpiewane ptactwo zaczyna wić gniazda w ażurowych czuprynach krzewów, wychwalając szczebiotem słońce, a we mnie wciąż jesienna zgnilizna. Butwiejące liście dni, spod których wyzierają szkielety myśli, co jak zerwane przestrachem ptaki pozabijały się uderzając o szyby. Wiatr zawiewa łzy do studni duszy poprzez wyblakłe kałuże oczu, w których odbijają się lecące nad mokradła żurawie.
.
bardzo mi bliskie
OdpowiedzUsuńJa także nie czuję jeszcze w sobie wiosny...
OdpowiedzUsuńKocham krzyk żurawi na powitanie słońca codzienny....
OdpowiedzUsuń......im więcej tej zgnilizny i zbutwienia tym piękniej później zakwita wiosna....ma z czego czerpać energię do wybuchu....do pełni....do ???.....
Piękne słowa :))) Dziękuję i wieżę, że wiosna nadejdzie :*
Usuń