Babunia odeszła
cichutko.
Uleciała z trzecim
głębokim oddechem.
Gdy zgrały skrzypce zadrżało mi
serce i nie potrafiłem powstrzymać łez. Wyjeżdżająca powoli spod posadzki trumna
jak zamknięta na klucz szkatuła skryła utracony bezpowrotnie skarb. Chciałbym
raz jeszcze jak dziecko zajrzeć przez dziurkę , zobaczyć co ukryte… ale nic tam,
ani tu… tylko chłód kaplicy i
wszędobylska Śmierć. W ściętych, bladych,
białych różach, w każdym wdechu i
wydechu, spadającym za wejściową bramą płatku śniegu… i martwość w bezdusznych
kamiennych Matkach Boskich i
Chrystusach.
Buniu, nie umiem
powiedzieć żegnaj.
Łatwiej wyszeptać „do zobaczenia”.
.
[*]
OdpowiedzUsuńTak mi przykro. "Spieszmy się kochać ludzi..."
OdpowiedzUsuń