piątek, 21 stycznia 2011

Bezsenność...

     

      Kolejna bezsenna noc w towarzystwie kawy, ciasteczek i wina. Obłożony zdobnymi kartonami, z psem grzejącym mi stopy, przeglądam ich zawartość oddając się sentymentalnej podróży. Tyle niezwykłości ukrytych pod warstwą kurzu i zapomnienia. Tyle emocji zapisanych na kartkach miłosnych listów…wspomnienie pierwszego pocałunku…ten trzepot serca…drżenie rąk i nóg…stan omdlenia…tej jakże słodkiej, narkotycznej nieprzytomności. Pierwszy skradziony dotyk przypadkowym otarciem…zaciągnięcie się zapachem włosów i skóry. Listów pełnych ciepła od przyjaciół i znajomych. Piękne ołówkowe architektury autorstwa Sydonii i witrażowe, krakowskie serduszko od niej na szczęście i spełnienie w miłości, z czasów studiów. Drewniany konik podarowany mi przez nieznajomą, starszą Panią…gdzieś, kiedyś. Dziesiątki zapisek…zlepków myśli na karteluszkach. Kolekcja suszonych, czterolistnych koniczyn, kolorowych jesiennych liści. Kamyczki, patyczki, pióra. Stare notatniki, kalendarze. Wpisy na pożółkłych stronach pamiętnika z dzieciństwa…babciny, pięknie zdobiony z cudownym i jakże okrutnie dziś bolącym aforyzmem –

jak ten stary kamień
na grobowcu wsparty
czasem przechodnia zatrzyma
tak Ty przeglądając pamiętnika karty
spójrz na mój podpis oczyma

zawsze kochająca Janka

      Smutek, tęsknota, radość, wspomnienia. Twarze zmarłych uśmiechających się ze zdjęć…tak przewrotnie żywe…tak kochane. Najdroższy przyjaciel, piękna Saba… owczarek niemiecki otruty przez sąsiada. Szczerze mówiąc bałem się zaglądać, przeglądać, czytać ale teraz czuję, że było mi to potrzebne…



12 komentarzy:

  1. Chyba każdy z nas ma takie pudełka, gdzieś składa pamiątki, wspomnienia, zapiski życia...
    Czasem, gdy człowiek nie zagląda jakiś czas do takiego pudełka, może przyjść obawa, co też tam znajdzie po uchyleniu wieka, czy nie zaboli, czy nie zasmuci się.
    Ja znalazłam takie pudełko u mojej cioci i aż mi się dziwnie zrobiło, nieswojo, mimo że przed śmiercią, rozmawiałam o tym z ciocią. Jakbym w czyjeś intymne życie weszła, jakbym dotknęła jej najwrażliwszej części duszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znów sprawiasz Norbercie że łezka w oku się kręci.Ja też kolekcjonuję skarby z przeszłości i zawsze boli mnie serce gdy jakiś zniszczeje, zginie lub jestem zmuszona się go pozbyć bo lat przybywa "rupieci" również i choć dla mnie tak ważne i wyjątkowe dla innych bez wartości! Nie lubię bezsennych nocy a ciastka wino i kawę owszem nawet bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nauczyłem się nie poddawać sentymentom ...... bo to źle na mnie działa ...... dopuszczam tylko te wesołe

    OdpowiedzUsuń
  4. Też miałam wspaniałych dziadków, zwłaszcza
    od strony mamy… jak odchodzili, postanowiłam że chcę ich zapamiętać jako żywych i podczas pogrzebu nie wchodziłam do kapliczki… wiec nie pożegnałam się z nimi ostatni raz, nie dotknęłam…, chociaż nie wiem czy bym była w stanie.
    Nie rozumiem, jak ktoś robi zdjęcia leżącym w trumnach… na pamiątkę, dziękuję bardzo.
    Często jak mi źle, czy się boję, proszę dziadków żeby o mnie myśleli… widzę ich w swoich wspomnieniach żywych, zawsze uśmiechniętych i troskliwych...
    Pozdr :)

    OdpowiedzUsuń
  5. LOVE ...:-)

    Czekoladko ...to niesamowite, ile można tego uzbierać. Zastanawiałem się przez cały dzień...czy wyrzucić wszystko...czy zostawić sobie tylko te najważniejsze...ale jak wybrać które są te naj…? Czy zamknąć wieka i pozostawić na następne kilka lat? Jeszcze nie wiem?
    Nie wiem też, czy umiałbym zajrzeć do pudełka po zmarłej bliskiej osobie....przeczytać listy...przejrzeć zdjęcia i osobiste pamiątki… to takie intymne, krępujące. Nie chciałbym, żeby ktokolwiek przeglądał te moje ślady...no oczywiście poza najbliższymi.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    Jaskółeczko ...na ciastko, kawę, wino to ja oczywiście serdecznie zapraszam :)...to niezwykłe, że każdy drobiażdżek, pamiątka, zapisek...ma swoją historię...opowieść skończoną lub nie. Przywołuje wspomnienia, emocje...są takimi małymi, magicznymi wehikułami czasu.
    A moje oczy codziennie rano przy kawie cieszą Twoje przepiękne akwarelowe irysy:)
    Pozdrawiam serdecznie:)))

    Jacku ...o kurcze, zazdroszczę. Ja próbowałem zdrowo do tego podejść...ale niestety jestem chronicznym, nieuleczalnym sentymentalistą...ale też bez przesady...do fanatyzmu mi daleko:) No i fajnie, że tak naprawdę większość z nich do dobre, wesołe i pozytywne sentymenty.

    Pozdrawiam:)


    Vi ... robienie zdjęć na pogrzebie również przekracza i moje zdolności pojmowania...
    Obraz roześmianej babci nosze głęboko w sercu, rzadko wracając do fotografii.
    Uściski cieplutkie

    OdpowiedzUsuń
  6. Och... masz to serduszko...wszystko mi się przypomniało:DDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Sydoniu ...A no...mam..mam :)))) i nie oddam :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Uprzedziłeś moje pytanie, bo chciałam właśnie zapytać czy masz jeszcze moje irysy?:)Cieszy mnie to ogromnie, bo w każdej mojej akwarelce jest jakaś cząstka mnie samej, więc jak będziesz pił winko jadł ciastka to pomyśl że przyjęłam Twoje zaproszenie:):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaskółeczko... ja tych pięknych irysków to nie chciałam z ręki wypuścić:D ale przynajmniej mogę się nimi cieszyć jak tylko mam ochotę i tylko to mnie przekonało;)))

    Norbert, wiem, wiem:) nie poproszę:))) :P

    OdpowiedzUsuń
  10. wspomnienia. jedyna rzecz, która pozwala zachować kształt siebie.
    i ja uwielbiam..

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspomnienia...właśnie do mnie wróciły...i nic złego się nie stało...a unikały mnie tyle miesięcy...
    Pozdrawiam.
    PS. Na kominku zdjęcie moich dziadków, mojej mamy, jej brata i psa Bobika. Wszyscy młodzi, uśmiechnięci, małe dzieci i pies merdający wesołym ogonem...Żyje tylko moja mama...Wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń