niedziela, 16 stycznia 2011

O mnie...czyli ekshibicjonistyczny łańcuszek


Odpowiadając na wyzwanie rzucone mi przez sympatyczną  Czekoladkę ,  piszę co następuje poniżej:-)


Natura…

Uwielbiam w letni deszcz zrzucać z siebie ciuchy, stanąć po środku polany z uniesioną ku niebu twarzą, wyciągniętymi na boki rękoma i rozkoszować się zimnymi kroplami spływającymi po rozgrzanym słońcem ciele…oddać się spontanicznym deszczowym pląsom… lubię wchłaniać każdą komórką skóry, łapczywie chwytać płucami świeże, rześkie powietrze po burzy…dreptać wczesnym świtem bosymi stopami po zroszonej trawie…wchodzić w wieczorne mlecznobiałe słupy mgły zalewające polany…rozpływać się w szczęściu spoglądając na zachody i wschody słońca…kocham żywiczny zapach nagrzanego słońcem lasu…brzegi jezior porosłe miętą pieprzową i tatarakiem…mościć się nocą w trawie i spoglądać na niebo przyozdobione girlandami gwiazd i drogą mleczną…sierpniowe deszcze meteorytów…pełnie księżyca…wsłuchiwać się mowę lasu…tulić do drzew…rozmawiać ze zwierzętami…gładzić palcami kamienie…lubię sunąć dłonią po dojrzałych źdźbłach żyta…lubię wiatr smagający mnie w twarz…tańczący we włosach…wiatr wyjący zimą w szczelinach okien, płatki śniegu spadające na wysunięty język… ale o tym pisałem już nie raz.


Wariactwa moje…

Mam kilka wariactw. Zbieram stare, zniszczone, poszarpane i niechciane misie. Ceruję, łatam…przywracam do życia. Wszystkie takie szpetotki pomieszkują w pracowni, na sosnowych półkach. Jest tylko jeden malutki miś, którego nie połatałem…nie poskładałem, bo jest wyjątkowy i niech takim pozostanie. Nie ma łapek, nóżek i oczek. Znalazłem go obok studzienki przy krawężniku. Wracałem wówczas z pogrzebu jednej z najwspanialszych osób jakie dane było mi poznać. Lubuję się też w starych przedmiotach, oczywiście nie wszystkich, tylko tych o pozytywnej energii i niezwykłej historii.

Wciąż mam ogromną potrzebę wyrażania się poprzez różne formy sztuki oraz prozaikę życia.


Zachowania łóżkowo - pościelowe czyli N. w stanie delta:

a).Podczas snu nieświadomie się dotykam, kiziam, smyram, głaszcze…ale proszę sobie nie myśleć…bez żadnych głębszych auto zachowań…nie, nie masturbuję się :)  Jedynie dopieszczam po łapkach, szyi, twarzy i głowie. Przyznam, że nie rozumiem tego zachowania .

b).Pozy przyjmowane w trakcie snu są irracjonalne…dla wyjaśnienia- na przykład pozycja na plecach z rękoma i nogami zadartymi do góry…na tak zwanego leniwca albo …głowa z tułowiem wiszącym z tapczanu…na tak zwaną kapę . Jest też suczka w rui, krecik, rozgwiazda i wiele, wiele innych.

c).Zagadany podczas snu…odpowiadam uprzejmie na pytania…nawet, te najbardziej intymne…na szczęście nie zawsze i nie każdemu. Rano nic nie pamiętam.

d).Zdarza się również, że wypuszczam się na senny obchód po domu…czasami i dalej.

e).Jak już pisałem…sny mam żywe, o intensywnym smaku, i tak pewnej nocy śniłem, że znajduję się w mrocznym lesie…za czarnych chmur wyłaniała się okrągła tarcza księżyca. Mgła unosiła się nad bagnami. W oddali pohukiwał puszyk. Nagle z zarośli wyskoczył potężny wilkołak i ruszył w moim kierunku. W ferworze zaciętej walki, broniąc się wskoczyłem mu na plecy, zacisnąłem ręce wokół szyi i zacząłem gryźć w kark. Usłyszałem jego przytłumiony, bolesny jęk i czując krew chapałem dalej. …Jęk stawał się coraz głośniejszy, a bestia szarpała i wiła się niemiłosiernie…jakież było moje zdziwienie, gdy wychrypiała moje imię głosem tak dobrze mi znanym, aczkolwiek udręczonym. Powoli wracała mi świadomość, gdy osłupiały spostrzegłem, że oplatam morderczym uściskiem poczciwą Sydonię. Przerażony rozluźniłem ciało i od razu dostałem w łeb, pewnie celem dokładniejszego wybudzenia… Wiem, że tamtej nocy spędzonej razem ze mną w łóżku, podczas odwiedzin u znajomej, Sydonia nigdy nie zapomni…jakiż był mój wstyd…ileż przeprosin, no i śmiechu…

f).Tak więc wszystkich chętnych na wspólne dzielenie ze mną łóżka informuję, iż decydują się na spanie ze mną tylko i wyłącznie na własną rękę. Nie ponoszę odpowiedzialności za jakiekolwiek uszczerbki na zdrowiu psychicznym, fizycznym i moralnym.

Uzależnienia…

Jestem uzależniony od kawy…mocnej, czarnej i gorącej. Piję ją w zastraszających ilościach. Czasami do filiżanki wrzucam kostkę gorzkiej czekolady…smakowitości. Mam słabość do słodyczy, ale nie wszystkich, bo wybreda ze mnie straszna :-) …rozkoszuję się truflami, śliwkami i galaretką w czekoladzie. Lubię mieszankę mlecznej czekolady i soli…to rzadkość dostać taki rarytas, ale można…mój ulubiony to ciastka degustive …polecam. Ciasta wyłącznie pieczone w domu. Kocham czerwone, wytrawne i pół wytrawne wino…nalewki własnej roboty. No a skoro jesteśmy przy smakołykach…to lubię gotować zwłaszcza dla znajomych i rodziny. Podświadomie mieszam smaki, których nikt inny by nie połączył…i z tego co wiem, mam wielu amatorów swojej kuchni :-)… osobiście nie jadam tłusto…lubię warzywa w każdej postaci…mięso bardzo, ale dobrze doprawione…czosnek, sól, pieprz to podstawa...przy drobiu dużo bazylii, wieprzowina lubi majeranek….ale dość o tym, bo zamęczę was na śmierć

Życie moje…

Żyję tak jak chcę, bez pośpiechu, bez szału rywalizacji, w zgodzie ze sobą i naturą. Pracuję sam dla siebie. Starcza mi to co mam, a do pełni szczęścia brakuje jedynie domu z kawałkiem ziemi na ziołowy ogród…i skrawek kwiatowego nieba…ukrytego z dala od ludzi i zgiełku miast. No i oczywiście kogoś u boku..

Pracuję charytatywnie z ludźmi bezdomnymi, ofiarami przemocy w rodzinie i dziećmi. Bardzo ciekawe i niezwykle inspirujące zajęcie. Napiszę jeszcze o tym…

Ludzie…

Kocham wszelakich odmieńców…odszczepieńców i szaleńców (piszę tu oczywiście o artystach i pozytywnych wariatach :-) ) za kolory, którymi zdobią rzeczywistość… za cuda, którymi nas obdarzają…za ich niezwykłe umysły wprowadzające nas w magiczne światy … za postrzeganie, intensywność uczuć, namiętność... szaleństwo trawiące ich umysły…kocham ich…i do nich czuję się przynależny :-)

Lubię obserwować zwykłych ludzi kiedy o tym nie wiedzą. Są wówczas tak szczerze uczciwi i wdzięczni.

Czarodziejska torba…

W mojej ukochanej, starej, poszarpanej, oliwkowej, płóciennej torbie…można znaleźć różne przedmioty. Na każdą okazję, okoliczności czy potrzeby :-)

Zwierzęta i ja…

Szanuje zwierzęta i traktuje je na równi z człowiekiem One też mnie lubią…tak czuję... jeszcze nigdy, żaden pies mnie nie ugryzł…nawet na mnie nie zawarknął…wszystkie od najmniejszych po te największe i najgroźniejsze, te cieszące się złą opinią podbiegają do mnie i liżą po dłoni merdając ogonem. Wiele stworzeń do mnie lgnie nie bojąc się …są otwarte i ciekawskie.

Problemy słowne…

Odpowiadanie na komentarze na blogu czy też ich zamieszczanie to dla mnie istny koszmar. Jestem osobą bardziej poza werbalną, choć uwielbiam rozmowę, żywe słowo, ale i kontakt wzrokowy…mowę ciała . Wtedy mam pewność, że każde wypowiedziane przeze mnie zdanie, gest, interpretowane jest właściwie. Nie uciekają mi myśli…słowa wypływają ze mnie czystym, krystalicznym potokiem. W ich wirtualnym świecie zaczynam się potykać, gubić i przewracać jak ślepiec. To mnie dezorientuje i budzi niepokój, ale uczę się i walczę z tym :-)

Moje nielubienia…

Nie lubię telefonu komórkowego. Ogranicza moją wolność.
Nie lubię się spieszyć.
I nie lubię czerniny
… i bezczynnie na coś czekać:-)

Muzyka…

Kocham muzykę…ona przepływa przeze mnie, jest pokarmem dla mej duszy…ukojeniem…radością…bez niej nie potrafiłbym żyć. Jako dziecko posiadałem swój własny adapter. Był piękny, w kolorze dojrzałej pomarańczy mieszanej z gorzką czekoladą. Rodzice zauważywszy moje upodobanie kupowali mi płyty zamiast zabawek . Wiele wspaniałych albumów dostawałem od wujka ze Stanów. W wieku lat sześciu miałem dość pokaźną kolekcję winyli. Całymi godzinami słuchałem, odpływając w myśli swoich światy. Swoją podróż z muzyką zaczynałem z takim wykonawcami jak Janis Joplin, Jimi Hendrix, The Doors, Pink Floyd, Deep purple, Rolling Stons i wiele…wiele innych. Muszę też wspomnieć o Perfecie, Budce Suflera, Maanamie, Lombardzie, Lady Pank, Bajm, Niemenie, Dwa plus jeden, Stanie Borysie, artystach polskiej sceny muzycznej tamtych czasów. Lubię też dobre kino, zwłaszcza niekomercyjne.

Miasto…

Urodziłem i wychowałem się w mieście…kocham je i nienawidzę. Dusi mnie smród fabryk i smogu. Ogranicza ciasność i zatłoczenie. Dobija hałas.

Ale lubię spacerować późną nocą ulicami mojego miasta, zalanego kolorowymi światłami neonów i latarni. Lubię kiedy wyjeżdżają z zajezdni pierwsze tramwaje i unosi się w powietrzu zapach świeżych bułek z zamkniętych jeszcze piekarni.

Ciemna strona mego jestestwa…

Ale żeby nie było za słodko, jest też ciemna strona mojego ja… Posiadam niezwykle cięty język…bardzo często ranię ludzi szczerością (taki jestem, próbowałem to zmienić…niestety bez rezultatu) …moje postrzeganie świata czasami szokuje, bulwersuje… ale tyle odczuć co ludzi…więc?. Miewam humory, stany w których mam potrzebę izolacji od ludzi i świata…nie ukrywam swoich emocji, potrafię być cyniczny i ironiczny. Jestem też nieco uparty i aspołeczny. Cierpię na nerwicę natręctw…nie lubię polityki…. ludzi, którzy udają innych niż są w rzeczywistości…nie lubię kłamstwa, chamstwa, nietolerancji i wszelkiego rodzaju presji. Boję się fanatyzmu w każdej jego formie…nie lubię także naruszania mojej intymności bez uprzedniej zgody…a ponad to miewam koszmarne migreny (spadek po babci)…


I na koniec można pooglądać sobie moją parszywą gębę ..póki nie zniknie…planowany czas usunięcia wizerunku pokemona mija od teraz za 48 godzin

...klik i już mnie nie ma :)))))

A skoro odpowiedziałem za wyzwanie zmuszony jestem (z wielką przyjemnością:-)) wytypować kolejnych siedmiu uczestników w ekshibicjonistycznym łańcuszku, przypominając jednocześnie, że jest to tylko zabawa do niczego nie zmuszająca:-)

Zasady są proste:
Piszesz kilka rzeczy o sobie, o których Twoi czytelnicy jeszcze nie wiedzą, a potem typujesz następnych siedem osób.

Zapraszam więc :-):
1.  Sydonie
( Może w końcu zmobilizuję Cię to do prowadzenia bloga :P)
2.  Krzysia (elementarnia)
3.  Rzabę
4.  Jacka Witczyńskiego
5.  Mirę
6.  Titolec
7.  Desperate Haushusbend

19 komentarzy:

  1. hura hura ;) To teraz sobie poczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm.... nieźle Ci wyszedł ten ekshibicjonizm ;)
    do natury mam podobny stosunek, muzykę kocham ponad wszystko.
    Zachowania łóżkowow-pościelowe? Przepraszam, ale popłakałam się ze śmiechu ;) Ja nie wiem, jak to jest, bo śpię spokojnie, raczej nie zmieniam pozycji przez całą noc.

    Zwierzęta lgną do dobrych ludzi, wyczuwają.
    A z tą szczerością to pisałam już, że lepsza szczerość nawet raniąca niż owijanie w bawełnę czy kłamstwo niby "dla dobra" drugiego człowieka. Ja sobie bardzo cenię szczerość w ludziach, nawet jeśli wywołuje u mnie ból.

    Z migrenami to mogę Ci rękę podać, nawet w tej chwili mam pozostałości dzisiejszej.

    Cieszę się, że przyjąłeś wyzwanie na klatę i że opowiedziałeś o sobie trochę :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, migreny piszesz, też je mam, także wiem jak to jest...kiedyś pomagała mi aspiryna, od dłuższego czasu już nic, u mnie podobno to na tle nerwowym, napięciowe jakieś te bóle, ale zdarza się że łapie mnie na zmianę pogody... kładę się wtedy, koc na glowę i próbuję zasnąć.
    Nerwica natrectw... ja mam lękową, kołatanie serducha i inne atrakcje, to możemy podac sobie rece... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. madmargot…:-)

    czekoladko ...a ładnie to tak kochana natrząsać się z Norbertowych łóżkowo - pościelowych słabości i przywar;))...no ale dobrze...jak mówią śmiech to zdrowie:-)...tak więc na zdrowie:-)…do dna :-)

    Za wkręt zemsta będzie straszna ;))…nie znacz dnia ani godziny :)

    Co do migren to istny koszmar…są takie dni, kiedy mam ochotę roztrzaskać głowę o ścianę…albo podłogę. Wszystkie zapachy doprowadzają mnie do mdłości, światło nasila ból, najmniejszy chociażby łyczek herbaty powoduje okropne wymioty, dźwięki to zabójstwo…nawet kot wydaje się wówczas mieć podkute łapki…do tego zawsze boli mnie brzuch…potwornie…właściwie nie jestem w stanie chodzić…do toalety na czworaka. Zawsze gdy mnie łapie kładę się, zasłaniam okna, i wiję w boleściach…spać się nie da, co najwyżej chwilkę. Z wiekiem jest coraz gorzej. Nic mi też nie pomaga . Jak powiedział mi miły pan doktor:
    - Panie Norbercie, taki urok, trzeba nauczyć się z tym żyć.
    No i żyję :-)

    Pozdrawiam cieplutko :)))

    Vi … ja także miewam stany lękowe…o tak atrakcje jak nic…u mnie zaczyna się od serca…potem zalewają mnie poty…zaczyna kręcić mi się w głowie i dusi. Przytłacza mnie wszystko…przeraża…paraliżuje…okropność. Ale ja już opracowałem sobie system , który pomaga w 80%. Zamykam oczy, staram się wyciszyć, nie myśleć (choć nie jest łatwo z początku każda próba nie myślenia, ucieczki od lęku powodowała nasilenie ataku) dalej biorę głęboki oddech, drugi i trzeci …wstrzymywanie też pomaga…następnie powtarzam sobie w myślach : co mi się może stać w najgorszym wypadku…nic…zupełnie nic…a jak padnę…zejdę…no cóż każdy ma swój czas. Dziwnym jest tylko fakt, że gdy opuszczam w okresie wiosenno – jesiennym miasto zaszywam się w swoich lasach, polach, bagnach i jeziorach…ataki są znikome.

    Ściskam mocno i życzę miłego dnia :)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło poznać Cię lepiej z Twoimi wszystkimi dziwactwami. W końcu kto ich nie ma?

    Mój pies jest bardzo pogodnie nastawiony do świata, prawie wszystkich lubi.Jednak zdarzają się wyjątki. Nigdy się jeszcze nie zawiodłam na tej jego intuicji.

    Fajna fotka. Mówisz, ze usuniesz? Hymm już widzę jak laski kopiują na dysk, żeby mieć choć trochę Norberta u siebie :) pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Norbercie, no wiesz... jak sobie zwizualizowałam twoje łóżkowe akrobacje...;) Narządy wewnętrzne mi się wymasowały :)
    Z tymi migrenami miałam podobnie, ale teraz już nie jest tak źle, zazwyczaj, chyba że stres da mi w kość. Zwykle zdążę się nafaszerować po rzęsy środkami, które jakoś pomogą przetrwać. Życzę Ci, abyś jak najrzadziej doświadczał tego paskudztwa.

    Mówisz, że zemsta? Eeeee, ja tam się Ciebie nie boję ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. słodkie ze słonym najlepsze - uwielbiam:D, no i zachowania łóżkowe:DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Napiszę tylko,że jako niedoszły powalony wilkołak do dziś dnia używam tegoż traumatycznego zdarzenia jako karty przetargowej przy wszelakich okazjach. W połączeniu z tonem głosu przepełnionym boleścią przynosi to doskonałe efekty. Zawsze zaczynam tak:
    - A pamiętasz jak mnie kiedyś o mało co nie udusiłeś???
    Kończyć już wtedy nie muszę;)))

    Co do wytypowania...
    Ja wiedziałam, że tak będzie:) Ale może wyjdzie mi na dobre i końcu się wezmę za założenie własnego bloga,tak pod pretekstem właśnie pretekstem... Pierwsze kroki już poczynione:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A, i do zdjęcia zapomniałeś dodać lupy... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. eve ....a dziękuję mi też jest miło:)

    Psy z natury są bardzo przyjazne człowiekowi…niestety większość agresywnych zachowań powodujemy my sami…krzywdząc…wzbudzamy w nich nieufność bądź uprzedzenia. A co do nielubienia niektórych osób udowodnione zostało, że psy świetnie wyczuwają emocje węchem.

    Pozdrawiam :)))

    Czekoladko …to dobrze, że chociaż leki przeciwbólowe Ci pomagają…
    Nie boisz się mnie???
    I dobrze bo nie ma czego :))))

    Uściski :)

    LOVE … :)))

    Sydoniu …kochana moja kiedyś magiczna karta przestanie działać:)…i co wtedy? :P
    To dobrze najwyższy czas prowadzić bloga :)))

    Po co Ci lupa…dobrze widzisz przez szkła kontaktowe…a poza tym widujesz mnie niemal codziennie :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Sydoniu, to jak się skusisz na prowadzenie bloga nie zapomnij zostawić śladu do niego, ścieżki jakiejś, bo ja z chęcią wielką poczytam :)


    Norbercie, no jasne, że się Ciebie nie boję, bo dobra dusza z Ciebie :)
    Wiesz, pomagają, ale nie zawsze i jestem nafaszerowana po rzęsy, ale muszę unikać permamentnego stresu, bo wtedy nic nie pomaga, a funkcjonować normalnie trzeba.
    Miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciebie się czyta jak powieść!
    Sciagasz ciuchy i pozwalasz aby krople ciepłego deszczu obmyły Twe rozgrazne słońcem ciało...mmmm
    I jak ja mam podołac teraz temu zadaniu?;)
    bede musiała chyba troche pokłamac, zeby nie zniszczyc swojego idelanego wizerunku w internecie;);P

    ps. pozwalam Ci nie odpowiadac na ten komentarz. Po co masz się męczyć. Serio mówie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzaba ...dziękuję za wyrozumiałość :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. :) .... Jak na osobę, która ma "Problemy słowne", to strasznie dużo żeś tu napisał ;)............ No i po zastanowieniu i zrozumieniu o co idzie w tej ekshibicjonistycznej zabawie, postanowiłem dołączyć, więc przyjmuję Twoje i LOVE wyzwanie .... ale to chwilę potrwa, bo ja też wolę mówić niż pisać, a słowo pisane to zupełnie co innego niż słowo mówione .... zazwyczaj siadam i na bieżąco piszę kilka zdań ..... ale tu trzeba tych zdań kilkanaście i to jest już kłopot ;) ...... Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  15. Liryczny twój ekshibicjonizm i bardzo ciekawy...

    dzięki za wpis u mnie, pod ekshibicjonizmem oniryczno-malkontenckim ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jacku ...cieszę się i życzę dobrej zabawy w tym ekshibicjonizmie...czekam z niecierpliwością:-) ( z pewnych źródeł wiem, ze nie ja jeden :-)), a wiesz ja potraktowałem to pisanie jako krótką formę terapii :-)

    Pozdrawiam serdecznie :-)

    Magdo ...Dziękuję, pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Te reaktywowane misie mnie straszliwie ujęły... ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Akemi ... mnie ujmują codziennie;) zwłaszcza te najstarsze, o wyglądzie małych misiowych zombie:) Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń