sobota, 13 sierpnia 2011

Deszcz, kolorowe stopy i wspomnienia...



      Dziś, a właściwie już wczoraj późnym popołudniem wybrałem się z psem na spacer dookoła jeziora. Mniej więcej w połowie drogi, kiedy zbierałem pyszne kurki niebo pociemniało,  przybrało barwę stali mieszanej z  brudny granatem. Grzmiało i dudniło  złowieszczo jękami ścierających się ze sobą chmur rozczochranych. Nagle lunęło… zapłakało tak strasznie, że w ciągu kilku minut byłem zupełnie mokry, grube krople zalewały oczy, mokre ciuchy przylegały do ciała,  a ja byłem szczęśliwy… przepełniony tym cudownym uczuciem wolności. Biegnąc w kierunku domu wskakiwałem w kałuże i rozbryzgując wodę dookoła chichotałem jak dzieciak. Kiedy już znalazłem się w chałupie szybko napaliłem w kuchni, przemarznięty rozebrałem się  do naga i przysiadłszy  na dziadkowej ławeczce obok grzałem się  popijając pyszną,  gorącą kawę. Najpierw rozbawiły mnie pomarszczone i ufarbowane od skarpet i trampek stopy w kolorze brązu i zieleni, potem skręcone w spiralki włosy na nogach, a gdy w końcu wzrok mój padł na krocze ubawiłem się do łez. To co powinno dyndać dumnie, skurczyło się  mniej więcej do wielkości kciuka. Pomyślałem sobie - matko, a gdyby tak teraz stanął ktoś w drzwiach i spostrzegł, dojrzał, zobaczył, spaliłbym się ze wstydu… tak jak kilka lat temu podczas jazdy rowerem polną drogą z grupą znajomych, gdy wkręciła się mi w łańcuch nogawka rozrywając się na szwie aż po krocze… ale to nie poszarpana nogawka, ani wyzierające spod zawiniętych bokserek genitalia przyczyniły się do płonącej wstydem twarzy, tylko to, na czym ta twarz się zatrzymała, a dokładnie zatopiła w końcowej fazie upadku. Kiedy odkleiłem facjatę od jeszcze ciepłego podłoża i dostrzegłem w jakie gówno wpadłem, wiedziałem że nic mi już przed kpiną innych nie pomoże, ani ucieczka, ani płacz… więc uniosłem ją dumnie i odwracając się do przyjaciół z szerokim uśmiechem rzekłem – naturalne krowie, dla cery samo zdrowie!



36 komentarzy:

  1. To było ... bardzo ekshibicjonistyczne :)Ale miłe i choć dość intymne, to nic z wulgarności czy niezdrowego jarania się nie miało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i ok ... jak się wdepnie w kupę to ma się szczęście, a jak się w nią wpadnie toooo... chyba jeszcze lepiej :))

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Norbert, Ty też takie dziecko Deszczu jesteś;)
    Co do wpadki - wybrnąłeś z fasonem :DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. A jeśli jeszcze chodzi o to co cię ubawiło do łez, to spokojnie, jest to normalna reakcja, ustalona jako odwrotność rozszerzalności cieplnej ciał ;))

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  5. To ci koktajl - ekshibicjonizm z dozą dystansu wobec siebie. I w gówno trzeba czasem w życiu wdepnąć hehe

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi to się zdarzyło tak porządnie w krowi placek wdepnąć w sandałach, tak, że wszystko mi się miedzy palcami rozlazło... jednak Ty mnie przebijasz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też miaqłam jakiś epizod z krowim plackiemw dzieciństwiewczasie zabawy, ale nie pamiętam szczegółów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Znikam spać. Lolu - miło Cię widzeć w całości po tych rajdach.
    Poczatujemy u N.
    od piątku - znikam na 5 dni.

    OdpowiedzUsuń
  9. No tak ja wróciłam a Gośce zachciało się znikać:(
    Mam nadzieje, że przynajmniej jakieś wakacje sobie robisz:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja to lubiłem po nich stąpać w lecie jak rozjechane przez samochody tworzyły małe wysepki na rozgrzanej słońcem szosie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Norbercie jak zawsze z klasą!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. oj tak, bieganie w deszczu ma coś w sobie, ale im jestem starszy tym mniej lubię być mokry :P
    a krowie placki podobno szczęście przynoszą jak się w nie wejdzie, nie wiem jak w innych wypadkach hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cz.L. - w Krakowie jestem, już niedługo w piątek wracam i raczej nie są to wakacje :) Znikam, ja tylko na moment, z nie swojego "komputra"

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedyś uważano mnie za wariata i komentowano moje zachowanie... chodzić w deszczu, gdy inni pod parasolem albo ukryci pod jakimś zadaszeniem.
    Teraz niestety musze uważać na takie szaleństwa. Choć ostatnio pozwoliłem sobie na spacer w towarzystwie Pana B. On pod parasolem, a ja nie. Deszcz mi daje w pewnym sensie wolność. Czując go czuję się szczęśliwy.
    Dobrze jest umieć śmiać się z samego siebie. Ja też tak potrafię - chyba.
    pozdrawiam i miłego tygodnia i dnia.
    aaaa. i dziękuję za zaproszenie! Może kiedyś skorzystam!
    Nieufny

    OdpowiedzUsuń
  15. Gosieńko... no, może odrobinę ekshibicjonistyczne;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Vi... słońce, a kto by tam wiedział, że mi tak z zimna, skoro siedziałem przy rozgrzanym piecu:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Granato... Miło Cię znów widzieć:) Oj tak... uwielbiam deszcz i deszczowe nastroje:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Neilii... fakt, ważne jedynie by nie za często w to gówno wdeptywać:DD

    OdpowiedzUsuń
  19. Czarna Lolu... :DDDD mam bujną wyobraźnię i już widzę ten Twój "niepewny krok" :)))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Kopacz... :D albo można było zrobić sobie między nimi slalom:)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Jaskółeczko... dziękuję:* uściski ślę!:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Sansenoi... mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło użyć parasola:))) serio, serio... lubię moknąć, no i oczywiste, że najprzyjemniej moknie się wtedy, gdy niespodziewanie przyjdzie deszcz - "przerywnik" w trakcie upalnego dnia:D

    OdpowiedzUsuń
  23. Nieufny... skoro niestety nie możesz sobie pozwolić na pląsanie w deszczu to może jest jakieś inna czynność, która będzie niejako odpowiednikiem tegoż:)))
    Może trzeba ją odkryć?:DDD
    Dziękuję za życzenia i odwzajemniam:)))
    Jakby co, to pamiętaj o zaproszeniu:DDD

    OdpowiedzUsuń
  24. Wdepnąć w kupę to na szczęście, a wpaść w nią to już w ogóle na szczęście być powinno ;)))
    Miło jest poczuć się tak wolnym :) Może powinieneś pląsać w deszczu, biegać po kałużach częściej?

    OdpowiedzUsuń
  25. Norbercie:) Twoja bujna wyobraźnia plus moja wybujała, to już się niebezpiecznie zaczyna robić;P

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzięki! Twoje wspomnienie rowerowej wyprawy doprowadziło mnie do głośnego śmiechu. :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Czekoladko… ale przecież sprawiam sobie takie przyjemności często… nawet bardzo :))) , a co do wpadania zdecydowanie wolę tej przygody nie powtarzać ;P. Lepiej znaleźć jakieś inne bardziej przyjemne sposoby na zaklinanie szczęścia ;D

    OdpowiedzUsuń
  28. Czarna… Ty mnie kochaniutka nie podpuszczaj ;)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Agol… Ja się za to uśmiałem zdrowo czytając Twojego posta o „zapędzaniu diabła do piekła” :D

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja?????!!!!! No co Ty!!!! Norbercie:P

    OdpowiedzUsuń
  31. Przyjeeżdżam po tygodniu do domu, pędzę do Ciebie ciekawa co nowego a Ty dalej z tym gołym(...) siedzisz ......

    OdpowiedzUsuń
  32. No bo może N. chciał zaznaczyć, że nie wielkość się liczy a jakość;P

    OdpowiedzUsuń
  33. A ja się znowu uśmiałam, przypominając sobie "Diabła i piekło" i egzamin, na którym musiałam o tej właśnie nowelce mówić, bo była to jedna z niewielu, które byłam w stanie sobie wtedy przypomnieć. :) Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  34. halooooooooooooo!!!
    Jest tu ktoś?
    N - dalej siuedzisz z (...)na wierzchu ?

    OdpowiedzUsuń
  35. Gocha,ani widu ani słychu...
    :))

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  36. ooo, dawno tu nie byłam ...i jak wróciłam to od razu do łez się ubawiłam :)

    OdpowiedzUsuń