Bezduszne przywitało mnie martwą
ciszą . Zwykle skrzypiące przeciągle drzwi otworzyły się bezgłośnie. Nie
zajęczała ni jedna deska pod butem. Żadnego chrzęstu, chrupotu, szczęku czy trzasku.
Cichość, głuchość i bezruch. Zimnica zmieniająca uchodzącą z ust parę w
drobniutkie kryształki osadzające się na brzegach warg i nosie. Bezskuteczna
próba odpalenia zwilgotniałej zapałki skostniałymi palcami. Kiedy w końcu udało
się rozniecić ogień i napalić pod kuchnią, ta krztusząc się, dusząc wypluwała
szczelinami i spękaniami chmury gryzącego dymu, który zawisłszy pod sufitem okrywał kuchnię i pokój czarnym
całunem. Nawarstwiające się tygodniami emocje dały znać sercu tłukąc się weń
boleśnie, kołatając od wewnątrz. Zlany potem przysiadłem na chwilę na ławeczkę.
Tę obok kuchni, tę samą na której dziadek Wacek wypalił ostatniego papierosa, a
babcia Kasia ogrzewała zziębnięte umieraniem dłonie. Tu i teraz nastał i dla mnie czas rozstania…
pożegnania się z tą chałupą na
okiennicach której przysiadał zmęczony
wiatr. Pulsującą drobnymi żyłami
wspomnień ukrytymi pod spękaną skórą farb. Siedzę udręczony wyczekiwaniem,
strachem podobnym do przerażenia jakie odczuwał skazaniec na chwilkę przed …
nim ostrze gilotyny sięgnęło zroszonego grozą karku. Nie mam siły się żegnać,
szeptać do ścian, uspakajać dotykiem chropowate grzbiety framug. Nie umiem mu
skłamać, że będzie dobrze wiedząc, że za moment, za chwilę wypali się ogień w
sercu kuchni, ucichnie ostatni oddech, że tymi drzwiami wyjdziemy spętani żalem
, Monika i ja, zostawiając za sobą
jedynie martwą ciszę.
.
Matko boska, łzy mi w oczach stanęły. Bardzo mi przykro, że taki jest finał sprawy.
OdpowiedzUsuńChoć już otarłszy łzę chcę powiedzieć, że to rozbój w biały dzień!:(
ech Izuś...trzymałam się dzielnie do czasu, aż mi Pan z koszar, które dziś przejęły dozór nad domem, na moje słowa, że dom jest z 1915 roku odpowiedział z uśmiechem od ucha do ucha, że jak tu wparują całym stadem na ćwiczenia, to spokojnie zdążą go wdeptać w ziemie zanim skończy 100 lat... teraz już mi się nawet słowa plączą z tej rozpaczy. Jeszcze wszyscy pukali się w czoło i szemrali (a jedna kobitka skąśtam to aż była poważnie zbulwersowana tym faktem), że miast zabierać telewizor, lodówki czy inny sprzęt, wytaszczaliśmy z chałupy rozsypujące się okiennice, oleodruk w przeżartej przez korniki ramie i tę ławeczkę właśnie. Tak ciężko było mi wybrać, co jest dla mnie cenniejsze, ten dziurawy kosz na pokrzywy, obdrapane wiaderko, czy może tamten obity kubeczek...nie wzięliśmy nic więcej. Teraz tylko czas się wyspać... Ja wiem, że wszystko będzie inaczej, być może wcale nie gorzej, zwyczajnie inaczej, od nowa... ale teraz nie potrafię racjonalnie myśleć :)
UsuńMimo, że znam Bezduszne tylko z Waszego kochania - żal mi serce ściska :( i zawód, że jednak nie dane mi będzie poznać klimatu i ducha tej chaty .
OdpowiedzUsuńposzukamy innej Majeczko :) jak znajdziemy siły i pieniądze, bo ta wieloletnia walka z wiatrakami wyssała nas ze wszystkiego... a pomyśleć, że może gdybyśmy nie chcieli uregulować tego prawnie, to...ech, już nie myślę
UsuńCieszę się, że zdążyłem poznać Bezdusze ;) Żal mnie okrutny ściska, że tylko okruszek ;(
OdpowiedzUsuńMiałam to szczęście być tam... jest mi strasznie, niewyobrażalnie przykro...
OdpowiedzUsuńchciałabym żeby to była nieprawda... chciałabym, żeby się to odwróciło, ale ten całun żałobny... Bezdusze ogrzewało już od progu, koiło, słuchało...
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się, Kochani! Trzymajcie ciepło!
Miałam to szczęście, aby poznać to piękne miejsce... A teraz jest mi zwyczajnie żal. Bardzo żal i tak okropnie mi przykro.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się dzielnie Kochani.
mysle sobie ze kiedy traci sie cos co nalezy do ciebie jak reka do ciala, to bol, zal, tesknota sa nie do zniesienia, do zwariowania. Z czasem sztorm sie wycisza, ale strata, pustka i tesknota na zawsze pozostaja w duszy, w sercu, w kazdej komorce ciala - ktore przeciez wie, ze juz nigdy nie bedzie jak wtedy, jak tam.
OdpowiedzUsuńprzykro mi, ze spotkala was ta strata
wierze jednak, ze zycie jest dobre, ze na swiecie jest dobro, dla kazdego czlowieka - i ze wlasnie to dobro przyjdzie do was, ukoi wasze serca i pozwoli odnalezc sens i sile by zyc ze strata i cieszyc sie tym ze sa ludzie, ze jest zycie, ze jest swiat, ze bedzie nowy dom, wasz dom!
przesylam wam cieplo z glebi serducha, trzymajcie sie mimo wszystko
smutne i niewyobrażalne....
OdpowiedzUsuńale dom jest tam gdzie ludzie nie ściany...i bedzie wszędzie tam gdzie Wy będziecie!
trzymajcie się ciepło-Powodzenia przez duże P!
o cholera, no przykro mi :(
OdpowiedzUsuńTo smutne że niektóre sprawy kończą się w ten sposób. Wypada mieć nadzieję, że nie dzieje się to bez powodu, ale, pisząc to, sama w to nie wierzę i otwierają się drzwi do szafy, gdzie trzymam tasak...
OdpowiedzUsuń