Krocząc niegdyś ścieżką swego losu pogubiłem najcenniejsze paciorki wiary w miłość, ludzi, dobro…zagubiłem sens… Spadłem na dno beznadziei, brodząc w lepkiej, smolistej mazi koszmarnego, niekończącego się snu. Stałem się cieniem...niewyraźną kalkomanią człowieka którym byłem…po którym płakali najbliżsi i przyjaciele. Broczące spienionym bólem serce nie chciało bić. Okryte czarnym całunem smutku oczy nie chciały dostrzegać kolorów, smug światła przedzierających się przez szarości. Skostniała dusza nie chciała otwierać się na drugiego człowieka. Powoli konałem w butwiejącej klatce ciała, odurzony fermentacją gnijących myśli, karmiąc się szczęśliwymi skrawkami wyblakłych wspomnień. Byłem przeszłością. Każdego dnia błagałem o swój rychły koniec, szeptem zaklinając dobroduszną śmierć…aż nadeszła. Lodowatym dotykiem wymrażając, co było…Odchodząc z końcem, przyniosła początek nowego…Lepszego.
niech w pył się zmieni
OdpowiedzUsuńbolesna pamięć...
koniec i nowy początek. dobrze, że notka kończy się optymistycznie. Nowe i lepsze, to jeszcze lepiej :)
Czekoladko ...teraz to już tylko lepiej :)lata płyną zacierając powoli cierpki smak i gorzkość tamtego złego czasu...choć wciąż na wspomnienie smutno i ukłucie w sercu bolesne...a ja cierpliwie czekam, aż zakwitną magnolie:)
OdpowiedzUsuńCześć Lenka :) i Norbercie ;)... życie mamy jedno, jest bardzo cenne, bo nie mamy pewnosci co jest po drugiej stronie, chociaż nie raz codzienność da w kosć tak że, w końcu korci żeby z sobą skończyć...
OdpowiedzUsuńVi ...witaj słońce:)...życie mamy tylko jedno...to prawda niezmienna...dlatego żeby było pełniejsze, piękniejsze i dobrze przeżyte musimy zmagać się z różnorodnością doznać, czym więcej tym lepiej...ważne tylko by się równoważyły:)
OdpowiedzUsuńBo zakwitną, zakwitną na pewno Norbercie :)
OdpowiedzUsuńVioluś, jeśli człowieka korci, by skończyć ze sobą, powinien, jak najszybciej wyrzucić takie myśli z głowy. Nigdy nie jest na tyle źle, żeby nie móc znaleźć wyjścia.
OdpowiedzUsuńCzekoladko ...Wiem...wiem :)...stąd spokój i cierpliwość czekania...
OdpowiedzUsuń:) i prawidłowo
OdpowiedzUsuńCzekoladko ...:))
OdpowiedzUsuńAle... kiedy jest się tą kalkomanią człowieka... tak trudno uwierzyć w życie.
OdpowiedzUsuńI gdzieś w tej historii światełko w ciemności.
Ech... czas pomaga leczyć rany, a nam daje możliwość zaakceptowania blizn. Prawdą też jest, że śmierć jednego ( choć bolesna, rozrywająca i niewypowiedzianie czarna) może być narodzinami nowego, lepszego i niosącego nadzieję... To jak odbicie się od samego dna, choć mam też pewność, że nie zawsze uda się odbić... może zabraknąć siły, a co gorsze... jakiejkolwiek chęci...
OdpowiedzUsuńTo bardzo indywidualna sprawa... Cieszę się, że wtedy dostrzegłeś to nikłe, bladziutkie światełko, i nie poddałeś się:D
Malutka... ja miałem to szczęście..."umarłem", by narodzić się na nowo :)...ale było ciężko, cholernie ciężko...
OdpowiedzUsuńI wciąż jeszcze kują w boku ciernie...
OdpowiedzUsuńCzytam tego posta jeszcze raz... i marzę o jeszcze jednym początku...
OdpowiedzUsuńTyle, że ja już w jego nadejście chyba nie wierzę...
Sydoniu ...Ty wiesz...byłaś...widziałaś...czułaś...pomogłaś podnieść się ...uwierzyć:)
OdpowiedzUsuńMalutka ...ja także nie wierzyłem...a jestem żywym przykładem tego, że można...od nowa...ale zawsze pozostanie w nas ten smutek, ból, zwątpienie to normalne i trzeba nauczyć się z tym żyć...oswoić je:)
OdpowiedzUsuńMoże... kiedyś... gdzieś...
OdpowiedzUsuńNa razie trzeba utrzymać się na powierzchni :)
Pozdrawiam ciepło
Malutka ...nie może...na pewno:)...czego Ci życzę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Jestem daleka od prawienia mądrości... mówienia, "nie martw się,będzie dobrze":D
OdpowiedzUsuńAle mogę powiedzieć, że i ja dostałam szansę by się urodzić raz jeszcze, choć nawet nie śmiałam o tym marzyć:D i jak mój los się odmienił, nie byłam w stanie w to uwierzyć;D i to, co mnie zaczęło spotykać dobrego traktowałam bardzo podejrzliwie:DDDD zastanawiając się z której strony znowu zetnie mnie z nóg....
Ale myślę, że jak by nie było, to warto wypatrywać światełka, i walczyć, walczyć ze wszystkich sił:D
Nie wiem jakie wydarzenie czy wydarzenia ściągnęły Cię nisko. Ale dobrze, że wymacałeś swoje dno i potrafiłeś się od niego odbić. Takie doświadczenia są bardzo cenną szkołą życia. Nie sztuką jest ciągnąć się przez własny żywot jak długi, ciepły makaron po maśle, bez wzlotów i bez upadków.
OdpowiedzUsuńSydoniu ...życie każdego z nas ma swoją mądrość, swój bieg i koniec...ale jak napisałaś i co jest oczywiste zawsze w chwilach mroku należy wypatrywać tego płomyka...przedzierać się pazurami przez ciemność...aż do utraty tchu.
OdpowiedzUsuńGocha ...ja po prostu Cię kocham...Ty mądra kobieta jesteś:)...gdybym miał spaść raz jeszcze...skoczyłbym...bo po odbiciu jestem silniejszy, mądrzejszy i odrobinę zdystansowany.
OdpowiedzUsuń*Gocha
OdpowiedzUsuńTy kochana, jak już coś powiesz, to w kilku słowach rozłożysz istotę rzeczy na czynniki pierwsze tak skrupulatnie i z takim wdziękiem, że mnie powala piorunem:D
Gocha ...Co do wydarzeń napiszę kiedyś w poście...bo muszę z siebie wyrzucić gnioty przeszłości...
OdpowiedzUsuńN - jeśli czujesz taką potrzebę, to pewnie, że wywal z siebie :)
OdpowiedzUsuńS - Jak to dobrze, że N Cię ma :)
N i S - niestetety - często czuję się bezradna, niezaradna, nie wiem, co dalej, o pomniejszych pierdołach nie wspomnę. To chyba o mądrości nie świadczy? Ale swoje problemy rozwiązuję sama ze sobą albo się z nimi zaprzyjaźniam - no przesadziłam, powiedzmy, że oswajam. Taką mam naturę.
Zapomniałam dodać, że jesteście moją ulubioną parą z blogów, dlatego zdarza mi się do S pisać na blogu N i odwrotnie. No i nieprecyzyjnie się wyraziłam - S - dobrze, że macie siebie nawzajem :) Napisałam wyżej jakby tylko w jedną stronę, ale wyłącznie w kontekście posta, nie życia.
OdpowiedzUsuńDziwnie tak, jakbym czytała o sobie, tylko ja nie mogę powiedzieć, że to moja przeszłość, niestety. Ale, skoro Ty się podniosłeś, udało Ci się, może i kiedyś ja tego dokonam. Ehh, nadzieja...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gocha ...wywalę...ale boję się, że to będzie bomba z opóźnionym zapłonem:). O tak dobrze, że mam tą Sydonię obrzydłą ;p...choć ostatnio nieco zaniedbuje się w przyjacielskich obowiązkach;P
OdpowiedzUsuńUlubiona para...miło ;D
Martyno ...nadzieja i wiara czynią cuda...jak mówią...więc nigdy ich nie trać :)i nie pozwól, by cokolwiek lub ktokolwiek odbierał Ci radość, zwłaszcza tych najprostszych rzeczy i kruchych chwil :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
:) Jeśli musisz, to wywalaj :) Nie zapominaj o zasadzie słów: słowa łatwo się wypowiada, ale ch...wo odkręca, a cofnąć się nie da :) Ale Ty mądry facet jesteś, co ja Cię pouczać będę :)
OdpowiedzUsuńUch....
OdpowiedzUsuńCzytam to po weselnym, alkoholowym zamroczeniu i aż mnie ciary przeszły ;/
cholera czujemy podobnie
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom totalny upadek i odbicie się od dna to najlepsza rzecz jaka się może człowiekowi przydarzyć
OdpowiedzUsuńGocha …coraz częściej zdarza mi się powątpiewać w tą moją mądrość…czaszami odnoszę wrażenie, że czym starszy tym głupszy…a co do słów święta prawda :)Czasem muszę bardzo się pilnować, bo przecież słowo jest tylko słowem i każdy odczyta je swoją miarą i wedle swojego spojrzenia...pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHds ...samo życie…chłopie :)…a jak wiemy ono pisze najlepsze scenariusze…
OdpowiedzUsuńKrzysiu …to smutne…ale zarazem pocieszające, bo ma się świadomość, że jest ktoś o podobnych odczuciach, ktoś z kim możesz o pewnych sprawach szczerze porozmawiać, a on wysłucha spokojnie ze zrozumieniem…i czasem to właśnie taka pokrewna dusza pomaga nam podnieść się z kolan i kroczyć dalej.
OdpowiedzUsuńLOVE ...nic dodać, nic ująć...
OdpowiedzUsuńAch te wszystkie nasze śmierci...
OdpowiedzUsuńDominiko ...te wszystkie śmierci i narodziny po nich...splatają się w los życia nadając mu smak.
OdpowiedzUsuń