środa, 7 września 2011

Dzienniki Bezdusza - "Powrót Czarnej"

22 – 28. 08.2011


      Kolejny tydzień spędziliśmy w przemiłym towarzystwie Czarnej Loli i małego F.J., którzy to usychając z tęsknoty postanowili przybyć do Jaworza z wizytą po raz drugi. I choć nasz wspólny pobyt zmącili byli zakłócili inni goście bez zaproszeń, biletu i miejscówek, to i tak czas spędzony razem należał do bardzo przyjemnych, leniwych i spokojnych… tak, spokojnych bo Czarna jest osobą przy której się odpoczywa, a to dzięki pozytywnej energii emanującej z jej osoby. Podczas szalejących burz kisiliśmy ogórki rozświetlając płomykami świec ciemności powodowane kolejnym brakiem prądu. Oglądaliśmy filmy upchnięci całą czwórką w jednym łóżku, a właściwie piątką, bo jeszcze mościła sobie gniazdo między nami psina Halina. Walczyliśmy z paskudnym kaszlem Czarnej przy pomocy syropu z młodych świerkowych pędów i z cebuli na przemian. W między czasie zwiedziliśmy Kaliski ryneczek, sklep dla biedaków „Biedronkę”, gdzie to obkupiliśmy się w stempelki i dziurkacze dekoracyjne. Odwiedziliśmy też kawałek Stargardzkiego Lotniska – Kluczewo. Mały zaledwie fragment, gdyż zalane po ulewnych deszczach pasy startowe stały się nieprzejezdne, a na spacer brakowało czasu. Postanowiliśmy więc pocieszyć się kradzioną nieopodal z pola kukurydzą, która to okazała się niezjadliwa, bo sieroty nie zauważyły, że jest kukurydzą pastewną i gotowali… i byli by tak pichcili do usranej śmierci. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale czas w doborowym towarzystwie szybko mija, choć człowiek stara się każdą upływającą minutę przeciągnąć choć o połowę dłużej. Zawsze też pozostaje ten niedosyt rozmów, wymieniany uśmiechów, chwil wspólnie spędzonych. Pożegnania są smutne, bynajmniej dla mnie, ale jest też w nich ukryta nadzieja na kolejne witanie i radość.


26 komentarzy:

  1. "Pożegnania są smutne ale jest w nich ukryta nadzieja ba na kolejne witanie i radość"-święte słowa!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. chlip... chlip... i jak tu nie tęsknić...

    OdpowiedzUsuń
  3. ino bez chlipania mi tu proszę, bo zaraźliwe...
    ja się powoli pakuję. Bociany już zdecydowały się na odlot, a to znak, że i mój beztroski czas dobiega końca... to dopiero jest przygnębiające:(((

    OdpowiedzUsuń
  4. upchnieci w piatke w jednym lozku - hehe - to wam bylo do siebie blisko :)
    spotkania z ludzmi ktorych sie lubi uskrzydlaja prawda?
    pozdrawim

    OdpowiedzUsuń
  5. *Neilii
    ale było nas widzieć, jak bajkę o smokach oglądaliśmy... jak smok robił sympatyczną minkę, to z czterech ludzkich gardeł wyrywało się rozczulające:ooooch... a z psiego mruknięcie z nutką irytacji (bo budzimy) i politowania (o co ten cały hałas?)

    oj tak... uskrzydlają jak mało co i dają tony radosnych wspomnień:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja się nie zgodzę, bo z psiego nie gardełka ino tyłeczka wydobywały się inne dźwięki co wywoływało z ludzkich gardeł przeciągłe: Haaalllinnna...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. hehe Czarna wiedze ze zbyt duzo czulosci cie przytlacza
    hehe - to sie usmialam, no ale pies niczemu nie winny, taka natura, czlowiek to sie obejrzy zastanowi czy moze, czy wypada a zwierze srutututu i juz

    Sydoniu - no moi bracia stare byki do tej pory bajki z rozdziawionymi buziami ogladaja, hehe

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie czuliście, że Wam ciasno i coś się rozpycha? To ja tam duchem do Was się pchałam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę :)
    A z kukurydzą też kiedyś tak miałam, jak się buszuje w czyimś polu to bywa... ale do dziś nie wiem jak się rozpoznaje tą właściwą.
    Teraz to grzecznie kupuję na ryneczku :)
    Przypomniała mi się jeszcze historia, ale to wtedy byłam mała... bardzo lubiłam rabarbar, i kiedyś najadłam się takiego bardzo podobnego, co rósł niedaleko za płotem, dosłownie identyczny, tylko że łodygi zamiast czerwone były zielone... nie pamiętam jak się ta roślina nazywa, wiem tylko że ma działanie wybitnie wymiotne...także, do dzisiaj pamiętam jak byłam chora :)
    Ściskam Was mocno ;)

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  10. *Czarna
    pierwsza jęczałaś wytykając winowajcę co niejako jest zastanawiające, bo Halinka nic w swoim menu gazotwórczego nie miała, w przeciwieństwie do Ciebie i Norberta;DDD
    i gdyby nie fakt, że Halinka znana jest w towarzystwie pod pseudonimem "smrodnik zdradliwy" to mocno bym się zastanawiała nad osobą winowajcy, a tak... skoro już do niej przylgnęła ta niechlubna łatka to niech już tak pozostanie:))) wyrzutów z tego powodu z pewnością nie ma:D
    cóż... dane nam było zakosztować swoistej aromaterapii, czekam tylko skutków tejże:DDDD

    *Neilii
    to ja z podniesiona głową powiem, że i mi się ta buzia rozdziawia systematycznie:DDD ostatnio na Królewnie Śnieżce, Disneya z 37 roku :DDDD no nie poradzisz nic:DDD

    *Gooocha*
    no to trza się było odezwać tym duchem, a nie dawać łokciami po żebrach!!!:DDD

    *Vi
    kurcze, robiliśmy ze trzy podejścia do ugotowania jej:DDD to chyba jedyny znak rozpoznawczy: nie chce się dać ugotować:DDD

    Jeju, tyś się chyba łopianu najadła... Irokezi jadali łopian (hehe, pomaga na wypadanie włosów), ale wiesz... to indianie, mieli tam oni swoje sposoby na to by go bezproblemowo przyswoić:DDDD w Twoim wypadku mogło się źle skończyć:DDDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Sydoniu!!!! No co Ty!!!! Kobiety nie puszczają!!!!:P

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale Wy fajnie macie:)))))) Zazdroszczę i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sydonia,to nie łopian był, roślina jest identyczna jak rabarbar,rośnie na podmokłych terenach przy rzekach i jeziorach, jak znajdę to zrobię zdjęcie normalnie, bo nie raz widzę a nie wiem jak się nazywa :D
    A co do psich bąków to ostatnio moja Majka stwierdziła, że najgorsze są cichacze, bo te słyszalne jeszcze do wytrzymania :DD

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  14. *Czarna
    aaa... no tak...przepraszam :))
    przysypiałam na lekcjach savoir-vivre'u ;D i stąd mój brak ogłady;)
    a możesz mi powiedzieć co robią jeśli nie puszczają??? pytam bo nurtuje;D

    *Iza
    już nam się powoli kończy ta laba i nie ma zmiłuj:DDD

    *Vi
    jak znajdziesz nazwę to daj znać- ciekawe co to było:DDD

    OdpowiedzUsuń
  15. Sydoniu kobietom po prostu nic nie fermentuje w jelitach;P

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaskółeczko… są też takie pożegnania w których nie ma tej ukrytej nadziei… bywa też i tak.

    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Czarna… bez łez mi tu proszę… lepiej weź się za robotę, a nie przesypiasz całe dnie i pozostały czas przesiadujesz przed laptopem ;P Ludzie czekają spragnieni, złaknieni tworów Twych rękodzielniczych :)

    OdpowiedzUsuń
  18. *Gooosieńko* …no cosik właśnie tak przyciasnawo było ;P

    OdpowiedzUsuń
  19. Vi… Słoneczko, ja za kukurydzą nie przepadam, natomiast wykorzystuję ją namiętnie do celów zdobniczych:).

    OdpowiedzUsuń
  20. I.Bo… Nie ma czego zazdrościć jest szansa, że w przyszłym roku też poleżysz sobie z nami oglądając filmy:) ( oczywiście jak będziesz chciała :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Nic, tylko Wam pozazdrościć tego wspólnie spędzonego czasu. ;) A co do ostatnich zdań - prawda, w miłym towarzystwie czas zawsze mija jakby dwa razy szybciej... I bywa to smutne, ale jednocześnie bardzo miłe, bo to cudowne poznać kogoś, z kim człowiek się nigdy nie nudzi. :))
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Stargardzkie Lotnisko...hmm. Taki znajomy teren :)

    Pozdrawiam, Roksi

    OdpowiedzUsuń
  23. Agol... Nic dodać, nic ująć :)

    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  24. Roksi... Niezwykłe miejsce :)))

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń