piątek, 18 lutego 2011

O sobie...



      Mam dość ciągłego jazgotu na swój temat, mądrości i pouczeń, co w moim wieku wypada, a co nie. Zawsze byłem sobą, pomimo wielu przykrości, zawiści, niezrozumienia, głupoty i nie zamierzam tego zmieniać …nigdy! …i co z tego, że biegam podczas letnich deszczy nago wśród łąk, pól żytem szumiących, zielonych lasów…rozkoszując się wolnością chwytaną głęboko w płuca podczas burz szaleństwa…Kocham bliskość natury, przecież jestem częścią niej. Kto zabroni mi kochać ludzi nie zważając na płeć…no kto? Kto potępi tego wrażliwca we mnie, co nosem polnych kwiatów zapachy wysysa...nektarem ich się poi. Krople rosy stopami bosymi z porannej trawy strząsa. W mgieł słupach mlecznych chichocze i tańczy…przy ogniu w leśnej kniei w noc zrównania z drzew duchami rozmawia…że z serca pierwotnej dzikości ukochał zapomniane Bogi. Czy to czyni mnie odmieńcem?...że uwielbiam piersi krągłości i silne męskie dłonie…że wiara , którą bez zgody mej Kościół narzucił jako niemowlęciu, znak krzyża kroplą czyniąc na czole…obca mi jest …niechciana. Czy jestem inny, bo z serca trzepotem i życia rodnością budzę się każdego rana. Czy jestem …nie taki …bo nie lubię sportu, samochodów i walki. Wolę ksiąg mądrości sczytywać, spokój odnajdować w oczu ludzi jeziorach, zatracać się w dłoniach dotyku i warg pieszczotach, przy dzwonkach polnych fioletu zasypiać, kolorami jesieni się wzruszyć i śniegu płatkiem białym…że lubię podróże …kochać i być kochanym…czy jestem inny, bo wolę śnić piękne sny, niż chadzać do niechcianej pracy. ..bo nie zarzynam się o pieniądze i gdzieś mam dobrobyt…do grobu nie zabiorę...że domem mym świat…ziemia wszędzie jednakowa, tak samo spomiędzy palców się sypie…i szept kamieni jednaki …bo nie ma dla mnie znaczenia status, uroda ani kolor skóry… że nie potrafię nienawidzić, zazdrościć i gardzić…czy przez to jestem inny? ,że pomimo lat wciąż patrzę na świat oczami dziecka, wszystkim zachwycam od nowa…że umysł, choć dojrzały i wiedzą obszerną zmącony…nie zgnuśniał…nie zdusił się w oparach powagi…że wciąż cieszy wielkość rzeczy małych…że życie czuję pięcioma palc łechtaczkami. 
Czy jestem inny? nie taki? Kim mam być zatem …jeśli nie sobą samym?



33 komentarze:

  1. Idealista, artysta, wrażliwiec, romantyk...
    Nie trać tego spojrzenia, tej radości. Ludzie często, wchodząc w dorosłość, gubią bezpowrotnie to, co w innych zostaje na zawsze, a później bardzo się dziwią, że w człowieku są promienie dzięciecej radości, ufności, szczerości... itd. Niekótrzy tego nie rozumieją, a są i tacy, którzy wręcz się tego w ludziach boją...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekoladko ...Nie zamierzam :)))...żyjąc w niezgodzie z sobą to jakby nie żyć :)

    Pozdrawiam gorąco :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież wiesz, że uwielbiam Cię właśnie takim, jaki jesteś:DDD
    Kiedyś Cię obgadywaliśmy w pewnym zacnym gronie ( hehehe- nie powiem kiedy i z kim;DDD) i doszliśmy do wniosku, że jesteś dla każdego tym, co chce w Tobie zobaczyć:DDD a możesz być wszystkim:D
    Więc...ŻYJ!!! bo jakżeby inaczej???

    OdpowiedzUsuń
  4. Sydoniu ...gadaj mi tu szybko gdzie?...kiedy? ...z kim?...o której? ...jak? ;P...ale poważnie zaskoczyłaś mnie...pogadamy sobie prywatnie :))...no właśnie zapraszam jutro na obiadek...będą krokiety z farszem ruskim do tego sos grzybowy i barszczyk czerwony...a na deser serniczek z brzoskwiniami :)...i jak ?

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie nie... nie przekupisz dziś mnie!!!


    ps... zwróć uwagę, że napisałam "dziś" ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Sydoniu ...będę jeszcze robił sorbet kawowy:)))
    i lody jogurtowe z jagodami zebranymi na Jaworzu :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech...

    (sapnęła przyciśnięta do muru Sydonia)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sydoniu...ha ha ha wiedziałem...że się roztopisz ;P...tak więc o 16:00 :)))...po drodze zgarnij Asię i Arka.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Nie dzielę się jedzeniem" :DDDD

    ...a tak poważnie to świetnie, pozgarniam małe głody:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też zawsze byłam jakaś nie taka, każdy chciał mnie zmnieniać, zawsze byłam za bardzo albo za mało...Mam duszę podobna do Twojej, jestem trochę niespokojnym duchem, ciągle mnie nosi gdzieś, ciąglę za czymś tesknię, nie wiem sama za czym :-)
    ciągle niby coś było ze mną nie tak, ciągle to słyszałam, nawet w to uwierzyłam...
    zjawił się jednak ktoś w moim życiu kto mnie odkrył, niby zaakceptował taką jaką jestem, ale nie udżwignął tego i doszedł...
    czasem w noce bezssene myślę o nim , myślę, że w sumie nikt mnie nie pokocha tekiej jaką jestem naprawdę...
    to moje przekleństwo i dar zarazem, bo jednak w tym całym szaleństwie tęsknoty i żalu postanowiłam być sobą i tylko sobą...
    Norbercie, bycie sobą nie jest łatwe, to ciągła walka o akceptację, zrozumienie...ale nie można siebie zatracić, po prostu nie można...
    bo wiesz co to oznacza, chyba wiesz ???? ech...

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż za ekshibicjonizm duszy :D
    A serio - tak naprawdę, przypuszczam, że wiele osób Ci zazdrości, że swojej wrażliwości, ideałów i wolności myśli nie pokryłeś warstwą tego, co wypada, co należy. Że nie uległeś narzuconym schematom, nie gonisz za tym, co większość. Ta większość nie raz robi sobie ucieczkę od schematów, pożyje tydzień jak ty na urlopie i wraca w swoją kołomyję, opowadając potem jak to było faaaajnie.. Jest też druga prawda - masz prawo tak żyć, ale inni, o ile nie robią krzywdy osobom trzecim, też mają prawo do życia wg swoich założeń. Świat tak zbrutalniał, że ideałami rodziny, dzieci nie wykarmisz, codzienność wymusza więc pogoń za dobrami, choćby z miłości do najbliższych i chęci ułatwienia im codzienności. I to też nie jest złe. Gorzej, jeśli w tej pogoni ktoś się zatraci i staje się ona celem samym w sobie. Ale dalej snując - jeśli to dozwolone,to dlaczego ma być zabronione? Mają prawo, to też sztuka mnożyć majątek doczesny - wielu by chciało, a nie potrafi. I tak wszystko nieważne - ważne poszanowanie drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  12. bycie sobą i w zgodzie ze sobą to jedyna słuszna droga
    Nie zmieniaj się!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. No i ok Norbercie :)) nie chcę tu powtarzać wszystkich mądrości... to kim teraz jesteś, czyni cię wyjątkowym, a na głupie gadanie nie zwracaj uwagi, zawsze znajdzie się ktoś „mądrzejszy”…
    ............................
    A te pyszności naprawdę robisz sam??
    Oj, Sydonia to ma dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Każdy z nas jest "inny" na swój sposób.
    Jeżeli ktoś tego nie akceptuje, to ma problem z samym sobą ;)

    Tak na marginesie, wykrzyczałeś prawie wszystkie moje "żale" ;D
    Jestem Tobie bardzo wdzięczny za ten manifest ;-*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dlatego właśnie tu jestem, dlatego że taki a nie inny jesteś i za to Cię kocham miłością braterską,i gdybyś nie napisał o sobie tego wszystkiego i tak wiedziałam że taki być musisz!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Madmargot … Kochana :)…Życie różne historie plecie…nie wiadomo co ma dla Ciebie w zanadrzu :) … Życzę Ci wszystkiego dobrego :)…pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Gocha …poszanowanie i zrozumienie to w życiu dwie najważniejsze rzeczy zaraz po miłości i szczerości oczywiście :). Mi nie przeszkadza styl i normy życia innych ludzi, każdy własną drogą przez nie kroczy. Posiada swój system wartości, zasad …nie neguję ich. Ale zbyt wielu z nich i coraz częściej atakuje nie…że za chwilkę skończę ach… lat , a nie mam jeszcze żony, dzieci, domu z basenem , samochodu i rasowego psa…że nie zasadziłem drzewa…że, nie chodzę ubrany jak na wiek przystało, że też na ten wiek nie wyglądam, że nie widuje się mnie w Kościele , a przecież jestem dzieckiem Bożym…że moje postrzeganie świata jest nieodpowiednie i wymaga poważnych napraw…że powinienem poszukać pracy na dobrym stanowisku, bo od tego zależy moja przyszłość…że to i tamto…tak bez przerwy …i tu zaczyna we mnie narastać irytacja. ..i pytanie dlaczego? …stara się mnie wciągnąć w te tryby…dlaczego, Zabrania mi się być sobą ?…przecież nie krzywdzę…nie ranię. Żyję sobie cichutko…i ani przez sekundę nie przemknie mi przez głowę myśl, by zmieniać innych :) Nie mam nic, czego można było by mi zazdrościć…może jedynie odrobinę odwagi…że nie boję się być sobą :)

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  18. rzaba ...nie zamierzam :)...zresztą nawet gdybym chciał, to nie dam rady :)...bez tego czym jestem i co na mnie się składa nie mógłbym żyć :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Vi …Słońce Ty moje :)…nie zważam…jednak niektóre słowa jak robaki, wżerają się w duszę, drążąc tunele…
    A tak sam robię i jeszcze wiele innych ;P… Z wielką przyjemnością zapraszam :)…lubię gotować, piec i słodkości czarować…zwłaszcza dla cudownych ludzi:)
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  20. hds … Pięknie powiedziane :D

    hhhmm…Prawie wszystkie?;)...powiem Ci skrycie, że ja garstkę zachowałem dla siebie, tych naj ;P…Dziękować? ...to ja dziękuje Tobie…za to, że teraz już nie czuję się samotny w swych naturalnych „wynaturzeniach” ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jaskółeczko …brak mi słów…czuję się totalnie zaskoczony…ale bardzo, bardzo pozytywnie :)…i ja też kocham Cię za to jaką jesteś…jaką czytam Cię z kilku słów napisanych przelotem i pięknych prac malowanych akwarelą duszy…

    Przesyłam Ci moc uścisków...:)

    OdpowiedzUsuń
  22. eve ...nie zmienię:)...pozdrawiam cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  23. Takiego to ze świecą szukać:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Rodzina to jest taka instytucja, która ma swoje cele wyznaczone na pokolenia ...... jej celem jest przedłużanie rodu i zwiększanie wpływów .... ktoś, kto nie chce wypełniać tych podstawowych celów, będzie przez nią nękany ..... więc najlepszym sposobem jest być od niej niezależny w każdej dziedzinie życia, a zwłaszcza finansowej ..... więc jeżeli spełniasz te warunki, to możesz nic sobie nie robić z różnych uwag ............... Tak naprawdę dopóki nie masz dzieci, to możesz żyć jak chcesz ......... dzieci zmieniają wszystko .......... Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  25. Jacku …to nie rodzina próbuje mnie zmienić…ona właśnie akceptuje mnie w pełni:)…za co jestem jej niewypowiedzianie wdzięczny. Od wielu, wielu lat jestem niezależny i nie zamierzam od nikogo być:).To ludzie żyjący obok mnie…wchodzą z buciorami w moje życie…wpychają w nie paluchy…próbują na siłę zmienić…uszczęśliwiać…gdyby robiła to rodzina być może by mnie tak nie mierziło…nie bolało. Być może, tak jak piszesz dzieci zmieniają wszystko, choć kiedy teraz o tym myślę…kiedy patrzę na dziadków, rodziców nie mogę się z Tobą zgodzić w moim przypadku. Są bardziej otwarci i bardziej szaleni ode mnie i moje narodziny nie zmieniły ich mentalności i potrzeby bycia sobą… oczywiście wzmorzyły odpowiedzialność i naturalną potrzebę opiekowania się i dbania o przyszłość potomka. Ale raz jeszcze podkreślam robili i robią wszystko na co mieli ochotę. Dziadkowie choć wielodzietni również … i jak dobrze pamiętam pradziadkowie też …Kurcze…a może z moją rodziną od pokoleń jest coś nie tak? może zbyt duży zlepek rozmaitych indywiduów?;)…i właśnie nasunęła mi się myśl o napisaniu o niej posta :) …pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. LOVE ...słońce przeoczyłem Cię ;)...przepraszam bardzo padając uniżenie na kolana:)...ze świecą? a co Ty dziewczyno spalić mnie chcesz ;P...czasy Wielkiej Inkwizycji minęły ;P ...pozdrawiam ogniście :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Norbert! .... ja tu czegoś nie rozumiem ...... skoro rodzina uważa, że wszystko jest w porządku, to co Ty masz za problem? .......Oczywiście społeczeństwo ma swoje normy i może się temu społeczeństwu nie podobać, ale co Cię to obchodzi? ........ a dzieci właśnie w kwestii odpowiedzialności wszystko zmieniają ..... nie znałeś swoich rodziców, dziadków i pradziadków jak byli pannami i kawalerami, więc nie wiesz jak się zmieniło ich życie po narodzinach potomstwa ....... Posiadanie dzieci nie oznacza rezygnacji z siebie, ale przestajesz być niezależną osobą .... i tu jest ten haczyk.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jacku ...problemem jest brak choćby minimalnej akceptacji dla życia i wyboru danej jednostki przez ogół...oczywiście nie muszą jak już wcześniej pisałem się z nią zgadzać...jednak należałoby się jej choć minimum szacunku...W kwestii dzieci o tym właśnie pisałem wyżej...tracisz pewną swobodę ale nie tracisz siebie. Zgodzę się...nie znałem rodziców, bo i nie mogłem znać ich z czasów panieństwa i kawalerstwa...a, wnioski wysunąłem z opowieści dziadków o nich i mojego ich już znania...i choćbym chciał nie widzę większej różnicy. Jeszcze raz dla wyjaśnienia post, który napisałem jest wylaniem moich osobistych bolączek i uwierań, które ma chyba każdy z nas. Przykro mi, jeśli zawiłość lub nieudolność składania przeze mnie zdań…sprawia problem z ich rozumieniem…jak już kiedyś pisałem, wolę mowę ciała i słów wypowiedzianych...pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Norbert! .... my się tu nie dogadamy, bo mamy zupełnie inne podejście do rzeczywistości .... moje podejście zostało mocno zmienione, gdy urodził mi się syn i musiałem po prostu zejść z chmur i stanąć na ziemii czyli przystosować się do norm społecznych ( co wcale nie wpłynęło na moje bycie sobą... tylko życie stawiało mnie w sytuacjach o których wcześniej nie miałem pojęcia ) ..... stąd moje pisanie o tym, ze dzieci wszystko zmieniają ...... Ja chciałem Ci tylko powiedzieć, ze nie masz się czym przejmować ....... ale oczywiście jeżeli chcesz żyć na bakier z normami społecznymi, to musisz się liczyć z niedogodnościami ...... jest takie powiedzenie "Wlazłeś między wrony, kracz jaki ony" .......

    OdpowiedzUsuń
  30. Jacku...ja Cię bardzo dobrze rozumiem :)...i dziękuję, że uściśliłeś, że "Twoje" podejście zostało zmienione :). nie mam dzieci, więc nie chciałbym się błędnie wypowiadać, a że dusza ciekawska i drążąca jestem to zadzwoniłem do rodziców...by zaczerpnąć z ich doświadczenia.
    Kiedy spytałem ojca, czy moje na świat przyjście poczyniło jakieś znaczące zmiany w jego życiu...odpowiedziała – Tak!...poczułam bezgraniczną miłość do Ciebie...obudziła się też odpowiedzialność...zapytany o przystosowanie do norm społecznych...zaśmiał się, i zapytał czy go nie znam? przecież całe życie odstawał...a żywym tego przykładem jestem ja.:)
    Zapytana matka odpowiedziała: radość niewypowiedzianą i uczucie nienazwanej przynależności i troski o Ciebie...później Twojego brata...zmieniłam się w kobietę pełną, spełnioną...w sprawie przystosowania do norm społecznych odpowiedź była miażdżąca – cytuję: popie.....ło Cię synku (mama zawsze miała niewyparzony język)...jedyna wspólna z całym tym szaleństwem , to praca i kształcenie Was..- a skąd te pytania? odpowiedziałem, że przeraża mnie myśl o tym, że dziecko mogłoby wepchnąć mnie w tą maszynę życia, stanę się trybikiem, że będę musiał...
    -nic nie będziesz musiał- odpowiedziała –serce i rozum samo Cię poprowadzi…
    Rodzice powoli dochodzą sześćdziesiątki, są zdrowi psychicznie, fizycznie, dobrze usytuowani, odpowiedzialni i jak oboje twierdzą za młodzi na wnuki…i po raz kolejny potwierdzam zwariowani, czy jak wolisz: chodzą z głowami w chmurach… Pozdrawiam :)

    PS. A co do niedogodności dobrze znam je od dziecka i tyłek mam twardy :)…tylko czasami nachodzi taka potrzeba wylania z siebie gniotów duszy.

    Jacku masz rację żyjemy w dwóch różnych rzeczywistościach …ale równowaga musi być…i różnorodność…inaczej smutny by był ten nasz świat.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń