czwartek, 22 września 2011

I znów...



      I znów przejadam smutek. Z rozkoszą zatapiam zęby w miękkim pączku, wysysam dżem po czym powoli zbieram językiem słodki lukier z kącików ust. Masturbuję się smakiem, pieszczę słodkością, dopijam winem. Obok z talerza kusi kolorami i wonią puszyste, ciastkowe niebo. Długaśny eklerek z bitą śmietaną spogląda na mnie pożądliwie i szepce z francuska „zjedz mnie”. Jeszcze nie skończyłem, a już myślę czym będę pocieszać się dalej… przeglądam w pamięci zawartość lodówki. Wertuje wszystkie kuchenne szafki i szuflady. Szukam jak szczur. Skrzętnie jednak omijam lustro, by nie przestraszyć się odbicia, które ostatnio nabrało nieco krągłości. Nie żebym popadał w panikę… o nie…  

Nad ranem pokusiłem się o wypiek według Sydoniowego przepisu ( tego kruchego ciasta, co to się do śliwek nie nadaje, a do jabłek jest idealne), oczywiście nieco go ulepszając ;P. Smakuje wybornie, a w połączeniu z gorącą kawą to niemalże stan nirwany. Sama Sydonia wyszeptała w uniesieniu, z pełnymi ustami… -mistrzostwo! No cóż, niektórzy są dobrzy w seksie, inni w kuchni ;P


Oto efekty :)



21 komentarzy:

  1. moje kubki smakowe wariują od samego widoku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. apetyczna ta szarlotka, hmmmmmmmmm

    OdpowiedzUsuń
  3. Norbercie!!!! Jakie to seksualne!!!! Jeszcze raz to przeczytam i będę musiała się wytarzać we własnoręcznie upieczonym torcie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaśliniłem klawiaturę ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  5. (westchnienie na samo wspomnienie)
    oczywiście nie został już ani okruszek.. teraz przyjdzie mi znów się zbuntować i orzec, że już nic więcej nie ugniatam w tym tygodniu, by N. sam wziął się za pieczenie słodkości:D

    A o krągłości i takie tam się nie martw, przypominam, że jest w planach kolejna przyczepa drewna (do porąbania) oraz skończyły się zapasy masła i cukru:PPP

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkałbym bliżej, to z rozkoszą bym to drewno ciachnął ;DDD
    A może podrzucicie do mnie ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, że też pieczenie się przy mnie nie odbywało:( Chociaż nie ta szarlotka z przypalonym białkiem na ciepło była naprawdę niezła:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Się odchudzam, ale zawsze nim zacznę, muszę sobie dobrze podjeść, bo na głodno mi nie wychodzi. Tak że Cię rozumiem. Ale martwią mnie te Twoje smutkowe stany przewlekłe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Neilii… dziś naszło mnie na babkę cytrynową :) właśnie rumieni się w piekarniku:), a ja już nie mogę się doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Czarniutka… chciałbym zobaczyć jak tarzasz się w tym czekoladowym torcie ;) no szkoda żeś tak daleko :( smutno i z tęsknoty znów na wypieki mnie wzięło :) i jak pisałaś dziś wieczorem odbędzie się czarowanie, zaklinanie ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Hds… Są trzy rzeczy, którymi się nie dzielę:
    - koszeniem
    - rąbaniem drzewa
    I trzecia niech pozostanie tajemnicą ;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Sydoniu… Od dziś, to znaczy od jutra po północy przechodzę na dietę. Serio, serio… posiadam silną wolę i nie zawaham się jej użyć ;P. Kończę też z alkoholem i słodkościami! Matko! To właściwie niepozostanie mi już nic, co cieszy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. *Gooosieńko*… Na smutne stany przewlekłe dobrze robi odrobina alkoholu skonsumowana wieczorową porą przy trzaskającym drewnie. Niestety ostatnio we mnie alkohol wzmaga tę smutność i wprowadza w głębsze szarości… ale spokojnie przeminie… jak wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Norbercie nie martw się, jakby co będziemy cię wspierać :)

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Smutkostan jest mi znany :( i wtedy nawet słodkości nie pomagają, bo głupie sumienie się buntuje. Ciacho smakowite, aż na sam widok ślinka cieknie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hm? A mnie sie jakoś seks z dobrą kuchnią kojarzy....:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Vi... To dobrze :)... dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  18. darias... Ja tam uczę się współegzystować ze smutkiem, bo skoro nie mogę z nim wygrać to już lepiej go oswoić.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jaskółeczko... jakoś tak :)))

    OdpowiedzUsuń