poniedziałek, 11 czerwca 2012

Zapach lilii...


      Nadciąga burza sypiąc piaskiem w stronę schodów. Kłęby suchych traw przetaczają się przez podwórze zabierając ze sobą uciekające w pośpiechu żuki. Zdezorientowane muchy wciskają się w szpary okiennic. Po korytarzu szaleje wiatr. Wieje i zawiewa. Na piętrze stara, poniemiecka szafa tłukąc skrzypiącymi skrzydłami drzwi jęczy pragnieniem wzbicia się pod dach… nad… ponad to wszystko. Zapomniane palta strzepują z kołnierzy ciężki kurz. Słomiane maty zwijając się z przestrachu suną w bezpieczny kąt, płosząc gazety, które jak stado mew wzbiły się do lotu i tłuką stronicami o szyby. W całej chałupie zaczyna się ruch… wszystko ożywione wiruje i tańczy. Skłębione, czarne chmury niczym wzburzone, sztormowe morze przepływają za ramami okien strasząc pomrukami grzmotów i żyłami błyskawic. Białe firany, niby welony nieszczęsnych topielic unoszą się pod sufitem. Pojedyncze, grube krople jak łzy olbrzyma bębnią o spody kolorowych garnków zawieszonych na płocie, pod którym nieśmiało pękły pierwsze kwiaty lilii… Woń ich przywołuje słodkim, duszącym zapachem wspomnienia o ukochanych spoczywających w kołyskach trumien. O mrokach kapliczek, w których żegnałem się z nimi kładąc ostatni pocałunek na wystygłych ustach, spoglądając na woskowe twarze z niedosytem, by jak najwięcej zapamiętać, sczytać z martwych rysów nim skryły je wieka. Przywołuje wspomnienie każdego bębnięcia grudy ziemi o drewno, zgubionej łzy, co kładła na kolana. Deszcz tłucze, a ja siedzę na spękanym krześle, tkwię w bezruchu czując się jak aktor, który nie otrzymał angażu… niepotrzebny… dla którego nie ma już żadnej roli.

.

4 komentarze:

  1. Czekałam na wpis, czekałam i to było do przewidzenia, że chłośniesz słowem po najgłębszych niepokojach....

    OdpowiedzUsuń
  2. Ucieszyłam się, kiedy zobaczyła, że coś napisałeś....

    OdpowiedzUsuń
  3. Słowem jak strzałą... Aż boli.

    Trzymaj się ciepło, N.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Twój talent literacki:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń