Nadciąga burza sypiąc piaskiem w stronę schodów. Kłęby suchych traw przetaczają się przez podwórze zabierając ze sobą uciekające w pośpiechu żuki. Zdezorientowane muchy wciskają się w szpary okiennic. Po korytarzu szaleje wiatr. Wieje i zawiewa. Na piętrze stara, poniemiecka szafa tłukąc skrzypiącymi skrzydłami drzwi jęczy pragnieniem wzbicia się pod dach… nad… ponad to wszystko. Zapomniane palta strzepują z kołnierzy ciężki kurz. Słomiane maty zwijając się z przestrachu suną w bezpieczny kąt, płosząc gazety, które jak stado mew wzbiły się do lotu i tłuką stronicami o szyby. W całej chałupie zaczyna się ruch… wszystko ożywione wiruje i tańczy. Skłębione, czarne chmury niczym wzburzone, sztormowe morze przepływają za ramami okien strasząc pomrukami grzmotów i żyłami błyskawic. Białe firany, niby welony nieszczęsnych topielic unoszą się pod sufitem. Pojedyncze, grube krople jak łzy olbrzyma bębnią o spody kolorowych garnków zawieszonych na płocie, pod którym nieśmiało pękły pierwsze kwiaty lilii… Woń ich przywołuje słodkim, duszącym zapachem wspomnienia o ukochanych spoczywających w kołyskach trumien. O mrokach kapliczek, w których żegnałem się z nimi kładąc ostatni pocałunek na wystygłych ustach, spoglądając na woskowe twarze z niedosytem, by jak najwięcej zapamiętać, sczytać z martwych rysów nim skryły je wieka. Przywołuje wspomnienie każdego bębnięcia grudy ziemi o drewno, zgubionej łzy, co kładła na kolana. Deszcz tłucze, a ja siedzę na spękanym krześle, tkwię w bezruchu czując się jak aktor, który nie otrzymał angażu… niepotrzebny… dla którego nie ma już żadnej roli.
.
Czekałam na wpis, czekałam i to było do przewidzenia, że chłośniesz słowem po najgłębszych niepokojach....
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się, kiedy zobaczyła, że coś napisałeś....
OdpowiedzUsuńSłowem jak strzałą... Aż boli.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło, N.
Podziwiam Twój talent literacki:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam