I słało się. „Bogi moje” , bożki i żywiołaki zlitowały się nade mną, tym pełzającym po grzbietach desek starej podłogi małym robaku piszczącym o zmiłowanie. Niebo zaszło chmurami, z chmur pokapało, a ja mogłem wynurzyć się z nory i nacieszyć obcowaniem z naturą. Gdy wracałem usłyszałem w głowie jakiś głos. Szeptał natarczywie: złóż ofiarę… złóż ofiarę… najlepiej dziewicę. Czemu by nie? Będzie wesoło. Pomyślałem sobie: tylko skąd ja tu do diabła znajdę nietkniętą. No w sumie jest… Sydonia... co prawda z niej to raczej dziewica wątpliwej jakości! Ale co tam, myślę sobie, z braku laku dobry kit. Zacząłem przygotowywać się do łowu. W tym celu zebrałem:
- Starą rybacką siatkę szt.2
- Wojskowy sznur metrów 6
- Zachętę w postaci wafelków z nugatowym nadzieniem sztuk 10
- Tabliczkę pełnomlecznej czekolady z rodzynkami
-Orzechy z miodem
i taśmę na krokodyla
Gdy S. krzątała się po pokoju na piętrze, ja naciągnąłem na twarz czarne rajstopy, założyłem starą, zieloną pałatkę wojskową, noszoną niegdyś przez dziadka i zacząłem wdrażać plan życie, by zdążyć przed północą. Przyczajony za drzwiami spiżarki czekałem cierpliwie… długo nie musiałem. Zwabiona unoszącym się w powietrzu aromatem parzonej kawy, wątpliwa dziewica ukazała się w kuchennych drzwiach. Spojrzawszy na talerzyk wyściełany słodkościami zatrzymała się na chwilkę, westchnęła przeciągle i gnana nieodpartą pokusą wyciągnęła rękę po łakocia. W tym momencie zaatakowałem zarzucając na ofiarę sieci. Ciszę przeciął krzyk panny, a raczej upiorny jej wrzask przypominający ryk wydobywający się z gardzieli ogromnego jelenia. Ogłuszający i nie rokujący nic dobrego. Półdziewica zesztywniała, czułem jak napręża mięśnie kumulując w nich całą siłę, jak nabiera w miechy płuc olbrzymią ilość powietrza. Przycisnąłem się mocniej, by uniemożliwić jej… a raczej zminimalizować wszelkie ruchy mogące doprowadzić do oswobodzenia. Półdziewica wypluwając niecenzurowane słowa wyrzuciła w tył ręce jak drapieżny ptak skrzydła, strącając mnie z pleców. Nim zdążyłem ponownie unieruchomić S. uściskiem ciała, ta wykonawszy obrót wbiła mi szpony w piersi. Zawyłem jak kopnięty pies zginając się w pół. Kolejny skowyt i ból, tym razem wczepiła się paluchami w łeb i targała… trzepała nim jak marakasem. Pomyślałem sobie – Norbercie… łatwo nie będzie. Rozrzuciłem ręce w bok i na oślep, po omacku próbowałem chwycić drapieżcę za kłaki. Po nieskończenie długiej chwili udało mi się. Bestia krzyczy… ja krzyczę… pies szczeka. Bestia szarpie się niemiłosiernie warcząc i plując. Psina Halina wciska się między nas próbując rozdzielić. W końcu Półdziewica wypuszcza z uścisku mój łeb… ja również uwalniam jej czuprynę. Prostuję się i zamieram. Wiem, że to nie koniec. Z oczu jej wyziera wściekły demon, z ust sączy się ślina. Na ten widok przypomniał mi się stary, dobry film „Noc żywych trupów”. Na raz chce mi się śmiać, ale szybko opuszcza mnie humor gdy dostrzegam stopę zbliżającą się w kierunku krocza mego. Wszystko dzieje się jak na zwolnionym filmie. Widzę stopę, bliżej i bliżej. Przyglądam się starannie pomalowanym na bladą moccę paznokciom i… próbuję odskoczyć, przecież mam czas, tą sekundkę. Ale nie!!! Człowiek mój odmawia posłuszeństwa stojąc jak wryty. Wykop trafia celnie i gooool. Ajajajaj, co to był za strzał. Zginam się w pół z wiszącym gilem i łzawieniem z oka. Leżę na podłodze zwinięty w kłębek. Leżę i kwiczę. Kwiczę i czuję jak S. próbuje zerwać przyciasną rajstopę z mojej facjaty. Czuję jak nos upodabnia mi się do świńskiego ryjka, powieki boleśnie nasuwają się na czoło, a cała twarz zmierza uparcie w kierunku czaszki. Matko, myślę sobie, z głupiego żartu wyjdę oskalpowany i z gębą jak Quasimodo. Próbuję coś powiedzieć, ale naciągnięta do bladości górna warga i nasunięta na zęby dolna pozwoliły jedynie na wydobycie mizernego bełkotu. Przez głowę przelatują mi dziesiątki myśli. Szukam możliwości porozumienia się z S. …dania jej jakiegoś znaku, że „Ja” to JA!!! W końcu błysk …wysuwam z rękawa lewą rękę na której noszę własnej roboty bransoletkę… wysuwam i macham niczym tą flagą białą… macham i słyszę z jej ust
- Ty durniu!- i… i gwałtowne pukanie do drzwi. - Kuźwa myślę sobie co? Kto? - Przecież na tym końcu świata nie ma żywej duszy, nie licząc mieszkającego niedaleko leśniczego, ale ten o tej porze pewnie pokłada się w ramionach Morfeusza. Pocieszającym był fakt, że Sydonia rozpoznała, zaprzestała szarpania i zniknęła w korytarzu.
- Moniś, czy wszystko jest w porządku?- Słyszę głos znajomego ochroniarza, który opiekuje się obiektami wojskowymi.
- tak… wszystko jest ok. – odpowiada Sydcia radosnym głosem.
- Usłyszałem krzyki przechodząc… postanowiłem zajrzeć.
- Oj, to miło z twojej strony. Jak już jesteś to wejdź na kawkę. – zaprasza przymilnym tonem, a ja natychmiast łapię za pończochę.
Wchodzą do kuchni. Ochroniarz spogląda na S., na mnie …na mnie i na S. pytającym, zszokowanym wzrokiem. Ściągam oporną rajstopę, uśmiecham się miło do niego… i… czuję się głupio???
- Och tam… Szykujemy z Norbertem małą scenkę tematyczną dla dzieci, wiesz, tych od nas… jak obronić się przez zamaskowanym intruzem – Z wrodzoną sobie lekkością odzywa się S. wstawiając wodę na kawę i posyłając mi przeciągłe, triumfalne spojrzenie.
-Acha - mówi ochroniarz unosząc brwi - to ja w takim razie służę pomocą. -Merytoryczną oczywiście - dopowiada szybko, patrząc, jak gramolę się, z lekka obolały.
Popłakałem się ze śmiechu ;)))
OdpowiedzUsuńHds...Ja też płakałem ale bynajmniej nie ze śmiechu ;D
OdpowiedzUsuńO matko kochana, haha... mistrzowski opis, bardzo realistyczny... haha, oj N. ty to masz pomysły, ciekawe co na to S. jak przeczyta...
OdpowiedzUsuńOj, też sie uśmiałam :D* buzie dla was.
vi.
Norbercie!!!! Jak nic trzeba Cię przełożyć przez kolano i w tyłek trzepnąć!! Ktoś tu wczoraj pisał "że większość samic żądna krwi jest" a tu co??? ofiary się zachciało z samicy-dziewicy... i kto tu krwi żąda??? Lanie powinno być i już :*
OdpowiedzUsuńNorbert, bo Ty źle się zabierasz do tego ;) Powinieneś inaczej ofiarę wybrać ;P
OdpowiedzUsuńUchachałam się :D
Popłakałam się i posikałam ze śmiechu. Lecę przebrać w związku z tym majtki i obetrzeć ręcznikiem twarz z łez:DDDDDDD. Genialne!!!!!
OdpowiedzUsuńhehe, czyli rozumiem, że z ofiary nici, więc pewnie dziś masz piękną słoneczną pogodę :P
OdpowiedzUsuńVi... Słoneczko moje… wariactwa to zapewne efekty uboczne przyjmowanych leków i kiszenia się w czterech ścianach ;), a tak poważnie...to taka psotna duszyczka ze mnie ;P
OdpowiedzUsuńCzarna Lolu… Razy w pupę jak najbardziej wskazane ;) co do rządności krwi to jestem przekonany, że owe podszepty nakłaniające mnie „do złego” z niewidzialnych ust kobiecych słyszałem ;P.
OdpowiedzUsuńCzekoladko… Wiesz, mam taki defekt, że wszystko partolę ;))) jak zaplanuję to skopię !!!
OdpowiedzUsuńI.Bo … :DDD
OdpowiedzUsuńSansenoi … Myślę sobie, że jednak doceniono moje chęci i starania, tylko ofiara nawaliła… i masz „ Wątpliwa Dziewica” = mieszana pogoda… raz słońce, raz deszcz i tak w kółko ;P
OdpowiedzUsuńNorbercie to może nie planuj ;)
OdpowiedzUsuńniech ta historia będzie przestrogą dla wszystkich facetów zabraniającyh kobietom słodyczy! hough. :)
OdpowiedzUsuńxD
OdpowiedzUsuńWiecie co?
Z Was jest naprawdę niesamowity duet.
Mało się nie udusiłam ze śmiechu.
Swoją drogą, te sieci na podżeraczy, to wcale nie jest głupi pomysł.
Tyle w tym perwersji ile logiki xD
Następnym razem sugeruję łów sarny - półdziewicy - na kuchenne wnyki xD
Pozdr.
- e.
hahaha - dobrze Ci tak :D Z kobietami cza delikatnie, piórkiem, a nie z ukrycia i w przebraniu :D:D:D
OdpowiedzUsuńJa znam wersję wypadków od Sydonii ha ha a czemu ona jeszcze nic nie napisała???? Tej :dziewicy wątpliwej jakości" na pewno Ci nie daruje!:D
OdpowiedzUsuńZarówno Twój opis jak i jej ubawił mnie stokrotnie:)
Emmo... Niechaj będzie! :D
OdpowiedzUsuńGreen... :D
OdpowiedzUsuńGosieńko... i Ty przeciwko mnie kochana? ;)
OdpowiedzUsuńJaskółeczko... Już dostałem po grzbiecie ;)
OdpowiedzUsuń*Jaskółeczko
OdpowiedzUsuńno przecież że:...
pojęcie "dziewicy wątpliwej jakości vel półdziewicy" zostało mi przez N. rozłożone na czynniki pierwsze... no i co tu dużo gadać, w skrócie: "myśli i duszę masz czystą ino ciało troszkę naruszone";DDD
no i jak tu się nie zgodzić?:DDDD