Idę przez wiatr, burzę, deszcz…wiosnę, lato, jesień…przez nieczułość dłoni…ich zimny gest…smutek, samotność, zwątpienie…Przepływam przez ocean obojętnych ludzi, gubię się w krętych uliczkach, ciemnych zakamarkach życia. Przepijam smutki szklanką wódki, zagryzam wargi, żale przejadam. Nie modlę się, nie chcę…o pomoc nie błagam. Stopami bosymi po szkle tłuczonym stąpam…wyrywam z piersi ostrych słów sztylety…wciąż krążę, błądzę… bezdomny niestety.
Z cyklu "Samotność"
zdjęcie jak z filmu Dom Zły...grożne i aż mnie zmroziło wewnętrznie...bezdomny ? wiesz przecież,że prawdziwy dom to nie mury z cegły, to kochające serce...no tam dom Twój gdzie serce Twoje, banał, być może ...
OdpowiedzUsuńMadmargot właśnie o Tym pisałem :-), o serca bezdomności, o braku zakorzenienia się w drugiej osobie i swojego miejsca na świecie. O samotności wśród ludzi, choć tylu ich dookoła...o samotności duszy mej niezrozumianej. Czy banał?...niekoniecznie:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
eh... człowiek szuka zakorzenienia się, duszy drugiej, bliskiej...
OdpowiedzUsuńTwój tekst mi coś przypomniał... natchnął do refleksji nad tym dlaczego ja chyba wolę serca i duszy bezdomność.
Pozdrawiam