Kiedy nadszedł ten dzień, nie płakałem, nie krzyczałem. Na sali zapadła cisza…Mama po bardzo ciężkim porodzie bała się, że jestem martwy. Ogarnięta paniką błagała lekarza by podał jej syna. Rosły ginekolog Szpitala Wojskowego spojrzał na nią z politowaniem i wycedził przez zęby, żeby nie popadała w histerię, że z dzieckiem wszystko w porządku. Do jej uszu doszedł odgłos klepnięcia i cichuteńkie, króciutkie kwilnięcie. Po czym zobaczyła mnie…Jak mówi, pierwsze co dostrzegła to wielkie błękitne oczy, które smutnie spoglądały na świat. Z czasem nabrały zieleni z domieszką bursztynu, brązu i szarości. Każdy, kto w nie zaglądał, czuł się nieswojo. Jak mawiała babcia, odnosiło się wrażenie, że mój wzrok przechodzi przez ludzi, wertuje ich i sięga głęboko. Że bije z nich smutek…do dziś ten smutek tkwi we mnie, nienazwany…Nawet kiedy się śmieję, kiedy jestem radosny, odbija się w zwierciadłach oczu. Noszę go głęboko w sobie, w piersiach. w duszy splocie. Drży na wargach i w opuszkach palców. Jest w niemal każdej komórce mego ciała. Smutek jest mną a ja nim. Nie da się go nazwać, ubrać w słowa, wyjaśnić czym jest podszyty i skąd się bierze. Istnieje sam z siebie. A ja, cóż, pomimo niego, jak każdy potrafię się śmiać, mam chwilki radości, szczęścia i uniesień. Kocham łapać wiatr we włosy, wdychać zapach rozgrzanego słońcem lasu i żywicznych szyszek. Zanurzać się wczesnym świtem w chłodnej wodzie, którą otula gęsty, mleczny płaszcz mgły. Umościć sobie letnią nocą gniazdo z traw i spoglądać w niebo obwieszone girlandami gwiazd, upajać się pełniami księżyca srebrzystymi, wschodami i słońca zachodami purpurowo – złotymi…ale za każdym razem, gdy słońce tonie za horyzontem ogarnia mnie smutek…że być może to ostatni raz…że już więcej nie zdarzy się…że zgaśnie oczu mych smutny blask…a wraz z nim odejdę i ja.
Na górze, po prawej, jest wielki pokój z dwoma oknami wychodzącymi na lasek i starą hydrofornię. Jesienią, gdy noce są już chłodne przez wybitą szybę wlatują motyle... całe dziesiątki. Kiedy tam wchodzę wzbijają się spłoszone do lotu. Jest ich tak wiele, że czuć na twarzy delikatny powiew i słychać szeleszcząco - papierowy trzepot skrzydełek. Otwieram okno i staram się je wypłoszyć…te, co zostają chwytam delikatnie w dłonie i wypuszczam na wiatr. Ale one zawsze wracają…wracają i wracają. Wiosną podłogowe deski, zdobione tunelikami wygryzionymi przez korniki, pokrywa kolorowy dywan. Przy każdym kroku skrzydełka unoszą się i tańczą w powietrzu. Wirują, po czy powoli spadają kładąc się na ziemi, nie wiem dlaczego, ale prawie zawsze kolorowym wzorem.
A to moje piwniczne okienko, letnimi wieczorami wdzierają się przez nie ogniste- złote promienie zachodzącego słońca, zalewając ciepłym blaskiem mroczne zakamarki magazynku.
Oczy mogą powiedzieć o człowieku wiele. Widać w nich wszelkie skrywane emocje. Czasem patrząc komuś w oczy, można odnieść wrażenie, że zagląda się głęboko w duszę.
OdpowiedzUsuńLudzie nie boją Ci się spoglądać w oczy? Wytrzymują spojrzenie? Nie wiją się pod nim jak węże?
Z moich oczu też bije smutek. Od dziecka tam jest. Zresztą pisałam o tym niedawno.
Fajne masz to piwniczne okienko. Jak patrzę na nie, to mam wrażenie, że gdybym je otworzyła, to jakaś magia by się zadziała :)
Pozdrawiam :)
Czekoladko, oczy to zwierciadła duszy...wszystko w nich widać...dosłownie wszystko. Można z nich czytać jak z otwartej księgi…a co z oczu to i z serca…czyż nie?
OdpowiedzUsuńCo do strachu zaglądania w moje oczy, z tym jest różnie…jedni unikają…inni boją się, a jeszcze inni wpatrują się w nie zachwyceni twierdząc, że zmieniają się ich kolory. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo ja tego nie dostrzegam :-)
Wiesz muszą być i tacy jak my…ze smutkiem w piersiach i spojrzeniu. Jak znajdę chwileczkę, to zajrzę coś tam nawpisywała o swoim smutku;-)
Pozdrawiam bezsenną duszę z deszczowego, pogrążonego we śnie Stargardu:-)
To prawda Norbercie, tak właśnie jest.
OdpowiedzUsuńI to jest piękne, że są różni ludzie, i tacy jak my, i inni niż my. Przynajmniej dzięki temu w świecie jest tyle kolorów ludzkich dusz :)
Moja Bdg senna, zamglona. Tylko rozmyte światła widać w okolicy :)
Może i ja się dołączę, nie rzucając się nikomu do oczu. Patrzenie w te zwierciadła zobowiązuje. I to jest wielkie zobowiązanie. Patrząc, przejmujesz część historii tego człowieka. Starasz się poznać jego tajemnice. Lubię kontakt wzrokowy. A inni obniżają jego wartość. Człowiek, który nie patrzy Ci w oczy, nie chce się sam otworzyć przed Tobą. Zastanowiło mnie ostatnio zdanie, które ktoś mi powiedział. I nadal mi to dźwięczy w uszach i wywołuje pewne obrazy... "Nie mogę Ci spojrzeć w oczy, bo Cię pocałuje."
OdpowiedzUsuńCzekoladko... i piękne jest to, ze możemy napawać się tymi kolorami. I wciąż mogą nas zadziwiać, jak magiczne światy w kaledoskopie... niezbadane i fascynujące. :)
OdpowiedzUsuńWitaj Inko:)
Tak...To prawda, takie spojrzenie w głąb duszy niezmiernie zobowiązuje... stajemy się powiernikami jakiejś nagiej prawdy o drugiej osobie. Bardzo cenię ten pierwotny rodzaj kontaktu, przed i poza słowami... gestem... grymasem... dotykiem...
A to zdanie? Hmmm... wywołało u mnie ciepły uśmiech;)
Pozdrawiam Cię serdecznie
Norbercie czy to schody do nieba i okno na najniższy poziom ? Wiesz, ognisto złote promienie jak języki ognia ( piekielnego)...
OdpowiedzUsuńOczy, moje jakby ciągle smutne, nawet jak się uśmiecham i patrzę zawsze gdzieś ponad, w dal...ale jak z kimś rozmawiam to prosto w oczy, ludzie obcy mojemu sercu nie lubią tego mojego wzroku. Podobno jest dumny i hardy,intensywny, podobno...Teraz to są tylko zmęczone...bardzo. Najchętniej bym je zamkneła, na długo...na zawsze może...
Madmargot, a może to są schody do...
OdpowiedzUsuń...motyle tam umierają
uparcie i wciąż, więc dla nich tam jest koniec... Być może światło dla każdego kryje inną przystań:) być może to światło nie jest bezpieczne...
Wiesz, w ciężkich chwilach powtarzam sobie, że wszystkie złe doświadczenia mają jakiś ukryty sens... i z reguły tak jest. Z czasem nagle się pojawia i ze zdziwieniem dostrzegam, że bilans końcowy wychodzi na duży plus:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Zdjęcie kojarzy mi się z Lovecraft'em. Mroczne i tajemnicze. W ogóle cały post smutno-melancholijny. Podoba mi się. Fajnie piszesz. Ciesze się, że zbłądziłam w Twoje progi. Na pewno będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńKiedyś wieki temu namalowałam podobny obraz okienka piwnicznego.Na parapecie stały zakurzone butelki i puszki po farbie.Tonację miał inną niebiesko-fioletową i w ogóle był inny. Wybór tematu tylko podobny.
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli
Niebo motyli...Niebezpieczna przystań...A małe piwniczne okienko zalewa ciepła fala uczuć w barwie ognia...Świat z Alicji ;-), na opak.
OdpowiedzUsuńTak światło nie zawsze jest bezpieczne, czasem oślepia, tracimy w nim orientację, dlatego np. nie lubię górnego światła, powoduje,że czuje się przytłoczona...
Wszystkie doświadczenia, które nas dotykają w życiu w jakiś sposób nas budują, wzbogacają, wszystkie są cenne, bo to po prostu nasze życie. Czasem boli bardziej, czasem tylko łaskocze, czasem pzrynosi nieopisaną przyjemność, jak orgazm. Tak czasem plus, czasem minus, to jak miłość i nienawiść, ważne by bilans nie wychodził na zero bo to oznacza obojętność, obok samotności, poczucia straty to najgorsze z uczuć.
Serdecznie...
Witaj eve...miło mi Cię gościć :-)...pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńKiedyś, dawno, ochrzciłam Cię Smutkiem.
OdpowiedzUsuńDla mnie bywasz molowym akordem, melodią, która dotyka subtelnie.Jest dla mnie niepojęta, nie potrafię nazwać tych wszystkich nutek, ogarnąć... ale bardzo lubię słuchać:))
A o oczach nic nie napiszę, bo boję się, że wystuka mi się dłuższe wypracowanie, bo i temat bardzo ciekawy:))) Może innym czasem:)))
Inko, to jest nas więcej- dla mnie również kontakt wzrokowy jest cennym doświadczaniem drugiego człowieka:)
zakochałam się w twoich zdjęciach....
OdpowiedzUsuńczy dobrze ci z tym smutkiem we krwi? bo wiesz, najpiękniejszy śmiech to taki, kiedy śmieją się oczy
kijwmrowisku
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie, miło mi Cię goscić:)
Ten smutek jest cząstką mnie i mogę powiedzieć, że dziś dobrze się ze sobą czujemy razem:). Choć skrzy się jak odłamek szkła na dnie oczu roześmianych, to nie przeszkadza... nie rani:)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)