piątek, 4 marca 2011

Piątek...



      W południe telefon. Ledwo docierają słowa – wypadek…szpital…brat. Strach zaciska pętlę wokół szyi po bladość. Łapie nerwowo powietrze. Czuję jak oczy nasiąkają łzami. Serce wali w piersiach jak kowalski młot…bębni w uszach. ..rozsadza czaszkę. Oddalam myśli od czerwieni krwi, pogiętej karoserii, kawałków szkła…by nie zwariować. Przed oczami przemykają obrazy drepczącego po podłodze bombla z umorusaną czekoladą buzią. Chłopca z zaczesaną na bok grzywką, pochłoniętego zabawą z dinozaurami…chłopaka z kolorowymi włosami na głowie i pierwszym tatuażem mającym podkreślić jego niezależność i indywidualność …mężczyznę w dobrze skrojonym garniturze, uśmiechniętego, oczekującego ukochanej. Brata młodszaka, z którym być może więcej nie porozmawiam…nie wypiję piwa…nie pobawię jego dzieci. Nieznośne czekanie na korytarzu szpitala…na jedno tak ważne słowo. Kiedy w końcu przylatuje niczym biały gołąb…opada napięcie ustępując miejsca dławiącej radości. Poskładany w całość młodszak, powoli będzie dochodzić do zdrowia…i nadal zadręczać starszaka. Feralny dzień… powoli kończy się…zabierając ze sobą chwile podszyte pechem. Tylko we mnie niespokojna myśl...myśl o śmierci …mojej śmierci, a właściwie kształcie jaki przybierze. Czy będzie rysami twarzy ukochanej osoby, rozpędzonym samochodem nadjeżdżającym z naprzeciwka… kroplą kapiącą powoli z kroplówki, zimnym ostrzem noża…jak dobrze, że niektóre karty pozostają nie odkryte do samego końca.

33 komentarze:

  1. Niech Chłopak szybko wraca do zdrowia i dalej denerwuje starszego Brata!
    Jaka będzie nasza śmierć, kiedy nastąpi, tego nie wiemy, na szczęście...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. och...całe szczęście, że nic pważnego się nie stało...życie jest takie kruche Norbercie...
    Uśmiech dla was :-)obydwojga!

    OdpowiedzUsuń
  3. a to dlatego...

    dobrze, że poskładali w całość. Mam nadzieję, że Twój brat szybko wróci do zdrowia.
    Tak, lepiej nie wiedzieć, jaka będzie nasza śmierć i kiedy nastapi. Dlatego trzeba cieszyć się każdą chwilą z bliskimi i chwytać to życie, żeby nie przepłynęło nam nad głowami jak chmury po niebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wierzę, że dla Twojego Brata wszystko zakończy się pomyślnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff....wiem jak to jest,byłam po stronie Twojego brata i po Twojej.
    Boję się myśli o śmierci swojej lub kogokolwiek z najbliższych,paraliżuje mnie ten strach,oddalam te myśli w najciaśniejszy kąt..........

    OdpowiedzUsuń
  6. Przysłowiowe szczęście w nieszczęściu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie zdrów, a to najważniejsze :)
    Nie zazdroszczę nerwów i niepewności, oj nie zazdroszczę.
    Bracia dają popalić czasem.

    Znam smak tego strachu, znam też ból, kiedy ulga nie może przyjść... I wiem, że tamten samochód miał czerwoną karoserię.
    Śmierć, która nie powinna się była skradać...

    A jeśli napiszę, że wolałabym wiedzieć kiedy i jak nadejdzie kres moich dni?
    Bo chodzi o to, by zdążyć się jeszcze do siebie uśmiechnąć - ktoś mnie tego nauczył...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ejjj :) całe szczęście że nic się nie stało... czasmi w takich sytuacjach dociera do nas, jak wiele najbliżsi dla nas znaczą, trzeba podziękować opatrzności... niech uważa na siebie, chociż na pewno będzie uważał... a ty Norbercie, widzisz, najadłeś się dużo strachu...
    pozdrawiam ciepło :))****

    OdpowiedzUsuń
  9. Martyno …Dziękuję :) … Będzie denerwować:)…dokuczać…mi to nie przeszkadza zwłaszcza, że robi to w tak rozczulający sposób, że nie można się na niego gniewać. Dobrze, że nie wiemy…choć po obserwacji w dawnej pracy i u najbliższych, którzy odeszli zauważyłem, iż wiele osób na jakiś czas przed końcem doskonale go wyczuwa. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Madmargot …życie jest bardzo kruche…dlatego staram się żyć dobrze, w zgodzie z sobą samym…z ludźmi. Staram się też nie przejmować błahostkami. Łapie piękne chwile i pielęgnuję w sercu. Dziękuję za uśmiech i odwzajemniam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gosiu …marzec był dla mnie zawsze miesiącem radości…moje urodziny w pierwszych dniach wiosny. Pomyślałem sobie, że gdyby wydarzyło się najgorsze, byłyby to najkoszmarniejszy urodzinowy prezent. I nie chciałbym ich więcej obchodzić. Dzięki dobrym duchom wszystko potoczyło się dobrze. Tak…takie wydarzenia mają na nas duży wpływ, uwrażliwiają, zmieniają stosunek do życia, do ludzi, do nas samych. Miałem tą wątpliwą przyjemność być po obu stronach. Dziękuję…wiem, że wszystko ułoży się dobrze, a młodszak będzie miał kolejną przestrogę, by być bardziej ostrożnym na drodze. To jego drugi wypadek, obydwa nie z jego winy. Ledwo po pierwszym pozbierał się psychicznie. Zawsze mu powtarzam, że drodze trzeba mieć oczy dookoła głowy i pamiętać, że jeździ nimi mnóstwo nieodpowiedzialnych wariatów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekoladko …też mam taką nadzieję. Właściwie czuję, że będzie wszystko ok. Ja nie chcę wiedzieć, ani jak, ani kiedy:)…z takim podejściem czuję się zdrowszy :) …Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. :] Trzymaj się, odpozdrawiam :)))

    ps. to "a to dlatego..." wyjaśniłam na @

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaskółeczko …miałem trzy wypadki samochodowe…bardzo poważne…zawsze byłem pasażerem. Nigdy jednak nie odniosłem poważniejszych urazów. Ostatni mieliśmy wspólnie z Sydonią. Siedzieliśmy z tyłu na pace Żuka, wypełnionym po brzegi naczyniami, garnkami i innymi cudami. Wracaliśmy po weselu jej brata, który wraz z żoną jechali w kabinie. Brat mijał na jednej z wiejskich dróg autokar. W miejscu mijania była ogromna werwa na poboczu drogi zupełnie nie widoczna, bo porośnięta gęstymi pokrzywami. Samochód przechylił się na bok i zaczął koziołkować z góry. W pewnym momencie zatrzymał się, a właściwie zawisł na zboczu. Wszyscy przeżyliśmy. Cudem jednak można nazwać przypadek Sydoni. Samochód zatrzymał się na dużym ostrym kamieniu, który wbił się między metalową konstrukcję przyczepy. Brakowało niecałe pięć centymetrów, by Monika zginęła. Taka była podległoś głowy od szpiczastego końca kamienia. Strach przed śmiercią najbliższych jest paskudny, często mnie dręczy nie dając po nocach spać. A najgorsza jest myśl, że nic nie jestem w stanie zrobić, zmienić…życie i śmierć mają swoje ścieżki i plany…niezależne od nas. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekoladko...zajrzę niebawem:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hds …Wielkie szczęście…Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. :)
    A teraz, skoro już przeczytałeś, pozwolisz, że usunę 1 mój kom. Zagalopowałam się z prywatnością, to nie jest w moim stylu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Malutka ...Tak stan jest stabilny:).teraz tylko już pozostało mu zrastać się i goić. Jak wcześniej pisałem miałem trzy wypadki …i trzy nie związane z nimi zatrzymania się na granicy…ale o tym napiszę kiedyś:). Ja miałem czas zdążyć uśmiechnąć się do siebie…ale byli tacy co odejść nie dali:) i chwała im za to:)…pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Vi ...słoneczko miło Cię czytać :)Oj... ponacieram smarkaczowi uszy jak stanie na nogi...za ten stres...za kolejne siwe na głowie;P...Pozdrawiam cieplutko:*

    OdpowiedzUsuń
  20. haha :) ale z ciebie ostry brat... już sobie wyobrazam co się działo jak byliście mniejsi ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. No i wtedy człowiek sobie uświadamia co jest w życiu ważne. Pozdrowienia dla Ciebie i brata. Oby szybko wracał do zdrowia, a Ty do spokoju ducha.

    OdpowiedzUsuń
  22. Vi ...jaki tam ostry:), młodszak zawsze wchodził mi na głowę i robił ze mną co chciał:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej smutku... jak usłyszałam, nie docierało do mnie... brzmiało jak jakiś absurdalny komunikat... dobrze, że... wiesz...
    Bartuś szybko się pozbiera i poskłada, to silny chłopak... trzymam kciuki...
    Uzupełniając opowieść o naszym wypadku Żukiem, dodam, że to niesamowite jak można zareagować w ułamku sekundy- gdy koziołkowaliśmy Norbert wisiał nade mną jak kot i gdyby nie on... siedzieliśmy wtedy na wielkiej, wojskowej, metalowej skrzyni wypełnionej narzędziami. Jak nic miałabym łeb roztrzaskany, jakby nie wziął uderzenia na siebie...jak nic...aż strach myśleć... powiedziano mi potem, że mam dobrego Anioła Struża ... tak... trzy razy to słyszałam i trzy razy N. miał w tym swój niesamowity udział :DDD tak to już jest...

    OdpowiedzUsuń
  24. Po takim dniu, to tylko się upić :( ...... ale właśnie takie dni sprawiają, że zaczynamy patrzeć na świat inaczej

    OdpowiedzUsuń
  25. Ale mi się łyso zrobiło...uuupss
    szybko doczytałam momentu w którym ulżyło...
    Jak Ty potrafisz pięknie pisać, zazdroszczę
    Życzę młodszakowi szybkiego powrotu do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  26. Życzę Ci żeby brat szybko wrócił do zdrowia. Wyobrażam sobie co musiałeś czuć. 3maj się

    OdpowiedzUsuń
  27. Sydoniu ...jaki ja tam Anioł :P

    OdpowiedzUsuń
  28. Jacku …to prawda, takie dni zmieniają wiele. Chętnie bym się upił ale niestety nie mogę :(…

    OdpowiedzUsuń
  29. MAGARO-art ...Ja pięknie piszę?...eee tam :)...nie zawstydzaj mnie. Dziękuję u młodszaka z każdym dniem lepiej:)...Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Eve …Dziękuję :)Trzymam się. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Zajrzyj na pocztę, Norbercie :)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń