czwartek, 11 listopada 2010

Z ogromnym smutkiem...

     

      Z ogromnym smutkiem dostrzegam, że lubujemy się w romansach, ckliwych książkach i filmach o cudownej, nieskazitelnej miłości z Happy Endem. Uciekamy od rzeczywistości smutnej i szarej jakby się wydawało. Zamykamy się w sobie. Marzymy o partnerze doskonałym, nie istniejącym tak naprawdę. Dlaczego nie potrafimy zadbać, choćby postarać się, by nasze życie było piękniejsze, pełniejsze i w pełni przeżyte.  Wydaje nam się, że wszystko powinno być łatwe, miłe i słodkie niczym cukierek. A tak naprawdę miłość to ciężka harówa, to ciągłe poznawanie, zmienianie się, akceptowanie ukochanej osoby z całym wachlarzem jej zalet, ale przede wszystkim wad. Dlaczego pozwalamy, by upływ czasu gasił w nas radość, wykruszał wiarę i  obracał w pył związek. Pozwalamy by, do nie tak dawna jeszcze, nasz cudowny partner dla którego wyrzeklibyśmy się wszystkiego…nawet samych siebie, teraz staje się bezbarwny, płaski, niepotrzebny. Niejednokrotnie wadzący i męczący przygniata nas nieznośnym ciężarem swej obecności. Pozwalamy by ten piękny uśmiech, który wyzwalał w nas fale ciepła, stał się groteskowym grymasem budzącym niesmak. Dotyk ukochanych dłoni wieje chłodem, a bliskość niegdyś tak święta teraz odpycha. Nie możemy już nawet na niego patrzeć, dusimy się przy nim, wysychamy, a przecież potrzeba tak niewiele by być naprawdę szczęśliwym. Wystarczy stać się ogrodnikiem swojej miłości, bez przerwy pielęgnować, nawozić, przycinać. Kłaść wtulonym i budzić się z uśmiechem przy ukochanym. Codziennie poznawać go na nowo…od nowa zakochiwać się. Pozwalać, by otulony naszą miłością, szczerością, bezinteresownością  i troską rozkwitał jak piękny kwiat. Owszem, nie jest to łatwe, ale im więcej dbałości tym częstsze, piękniejsze kwitnienie i odwzajemnienie. Tylko czasem… bardzo, bardzo rzadko zdarza się  gleba nieurodzajna, jałowa, na której nie wyrośnie nic. Nawet jeśli zrosimy ją kroplami życiodajnych łez.

Cały dzień rozbrzmiewa mi w głowie ten jakże piękny utwór Czesława Niemena


9 komentarzy:

  1. Piękne słowa, bardzo:) ale...banalne.
    Straszne banały, z których wynika, ze autor jest osobą młodą i niedoświadczoną. Do tego nieco afektowaną. To wlasnie takich słow szukamy w romansach i ckliwych opowiesciach, ktore tak negujesz; słów polukrowanych- aż chce sie westchnąć i powiedziec: zupełnie jak na tym blogu. Młodość jednak ma swoje prawa, rozumiem to. Zycze wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  2. irma Dziękuję za komentarz:-)...Ja ze swojego dość długiego już życia i sporego doświadczenie wiem, że życie składa się z banałów, z kruszyn, wyrwanych chwil...że należy pielęgnować każdy jego aspekt...z tego co czytam wnioskuję, że nie zrozumiałeś przekazu, być może jest to spowodowane Twoimi przykrymi doświadczeniami...masz zapewne swoją receptę na miłość i dobrze, każdy jakąś musi mieć...moja jest taka nie inna…pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Ja myślę,że Twoje przemyślenia są jasne i trafne, przynajmniej w moim przypadku:-) Uderzyło mnie to, że nazwano je banałem. Przecież związek i dbanie o niego jest bardzo ważnym aspektem życia. Tak myślę, Dla mnie człowiek z którym już tak długo idę przez życie ramię w ramię jest bardzo cenny... Banał?
    Banał:
    1. [Literatura] oklepane wyrażenie, frazes
    2. [Filozofia] myśl nie wnosząca nic nowego
    3. [Filozofia] oklepany, wyświechtany i utarty
    4. [Filozofia] truizm
    5. [Literatura] zwrot lub powiedzenie pospolite
    6. [Edukacja] nieodkrywcza kwestia
    7. [Filozofia] truizm, komunał
    8. kompanem ze sloganem
    9. szablonowy w rozmowie
    10. coś pospolitego
    11. [Filozofia] "puste" powiedzenie
    12. frazes
    13. to, co jest oczywiste, powszechnie znane
    14. brak oryginalności w czymś
    15. powiedzenie bez głębszej treści, ogólnie znane
    16. liczman, oczywistość, ogólnik, stara śpiewka
    17. zwykłość
    18. [Edukacja] synonim frazeologii
    19. ogólnik , liczman , pustosłowie , stara śpiewka
    20. banalność , szablonowość , stereotypowość , standardowość
    21. schematyczność , schematyzm , sztampowość , pospolitość
    22. przeciętność , konwencjonalność , zwykłość , zwyczajność
    23. szarość , szarzyzna , tuzinkowość , zdawkowość , trywialność
    24. nijakość , prymitywność , płaskość , płytkość
    25. płycizna , podrzędność , prozaiczność , przyziemność
    26. komunał, truizm

    Irma...Skoro to banał i niewłaściwe,prymitywne myślenie, to poproszę o Twoją receptę na udany związek:-)Niebanalną i dojrzałą. Pozdrawiam serdecznie Was oboje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Irma, dziękuję niezmiernie, ubawiły mnie Twoje wnioski...już wyjaśniam:-)
    Znam Norberta naprawdę szmat czasu, właściwie od momentu pojawienia się u nas pierwszych zalążków samoświadomości, więc całe nasze życie- a dzierlatkami już nie jesteśmy:)( chyba, że z punktu widzenia stulatka;) i mogę powiedzić o nim wszystko, że bywa szalony, że jest nadwrażliwy, melancholijny, pastelowy i takie tam... Ale wnioskowanie, że jest osobą młodą i niedoświadczoną po "banałach"... Proszę mi wierzyć, jeśli miałabym przejść w swoim życiu taką drogę jak on, zmagać się z takimi doświadczeniami jak on, to wysiadłabym na pierwszym leprszym przystanku i poprosiła o nowe wcielenie:-) Ale nie o tym chciałam...
    Zastanawia mnie, Irma, jakim tropem doszłaś do takich wniosków? Czy wiara, że np. czynienie dobra jest właściwsze od czynienia zła ( oczywiście banał), dyskwalifikuje mnie jako osobę dojrzałą i dorosłą? Czy np. to, że kocham zachody słońca i mam ochotę o tym opowiedzieć( banał)jest dziecinadą?... Albo wreszcie to, że wzruszam sie oglądając ckliwy romans (nie, nie gardzę romansami)i marzę o wielkiej miłości, budzącej dreszcz euforii, a zapomniałam, że obok mnie zasypia człowiek, z którym, przy odrobinie wspólnych chęci, moge przeżyć przygodę, i mam szansę dojść do właściwego napisu końcowego, tak banalnego przecież, ale ja cenie sobie banały... a im prościej, tym lepiej... Lepiej dla mnie, bo wiem co jest dla mnie dobre, i wiem co jest DLA MNIE ważne...
    Byłabym wdzięczna, gdybyś wyjaśniła mi jakim spsobem wysnułaś swoje wnioski, niezmiernie mnie to nurtuje:-) a jednocześnie pozwoli mi to zastanowić się nad tym głębiej. Pozdrawiam serdecznie...
    Niemen... miło się wsłuchać...

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja powiem tyle, że zgadzam się z tym, co napisała Sydonia, a nie zgadzam się z Irmą. Ja bardzo "lubię" jak ludzie wysnuwają zbyt daleko idące wnioski zupełnie nie znając danej osoby, bo wychodzi coś dziwnego.


    Norbercie bardzo dobrze, że napisałeś taki właśnie tekst, bo nawet jeśli ludzie wiedzą, że o miłość trzeba dbać jak o ogród, jak o kwiaty, że trzeba ją każdego dnia pielęgnować. Najlepszy przykład miałam we własnym domu w moich rodzicach, którzy razem byli prawie 50 lat, a miłość między nimi była widoczna i odczuwalna... Nawet teraz po śmierci mamy widzę tę miłość, którą ojciec ją obdarzał i to jak mama była mu bliska.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. anonimowy cieszę się, że ta dbałość sprawdza się w Twoim życiu, w związku...życzę dużo szczęścia i spełnienia przy ukochanym :-)...pozdrawiam serdecznie

    Sydonia, a Ty co tak mnie wywlekasz, uzewnętrzniasz przez słowną sekcję. Wypruwasz z trzewi całego mojego człowieka:-)...macham teraz paluchem...nu...nu :D. Bo na karnego jeżyka gołą pupą posadzę:-)A tak poważnie...nie pomyślałaś o założenie własnego bloga?...całuję mocno...

    Czekoladko Dziękuję:-)...napisałem tak, jak czuję, jak myślę, jak postępowałem będąc w związku. Rozpadł się, ale nie z braku pielęgnacji, czy wypalenia się miłości, lecz z braku szczerości z drugiej strony. Zawsze uważałem, że najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa. Nasz długoletni związek zniszczyły skrywane zdrady. Myślałem, że wiem o wszystkim, że osoba z którą żyłem kocha mnie i pragnie mojego dobra. Wystarczyło żeby powiedziała mi o tym romansie…o tych kilku skokach w bok, dała mi szansę na dokonanie wyboru, czy nadal chcę z nią być, czy nie podołam z tym ciężarem. Dowiedziałem się o wszystkim od obcych i to zabolało najbardziej...ale nie o tym chciałem pisać.

    Pisałaś o miłości między swoimi rodzicami. Przykro mi z powodu śmierci mamy, to dla Ciebie niewypowiedziana strata. Pisałaś, że pomimo jej nieobecności uczucie nadal głęboko trawi serce Twojego ojca. I to jest piękne. Na pewno jest mu ciężko…bardzo ciężko…musi uczyć się żyć jakby od nowa. Przykładem takiej właśnie pielęgnacji miłości są moi dziadkowie. Babcia ukochana zmarła w zeszłym roku, miała 74 lata... żyła z dziadkiem 56 lat, do samiutkiego końca, przez te wszystkie lata, dzień w dzień całowała go, głaskała po głowie i często mówiła, że kocha. Dziadek również okazywał jej czułość, przytulał, unosił do góry, nie raz podszczypywał za pośladek co wywoływało w babci ogromną radość. Rumieniła się wówczas jak dzierlatka, a oczy jej lśniły niczym gwiazdy. Pomimo ciężkiego życia, szli za rękę, ramię w remie, byli jak jeden organizm. Byli nierozerwalną całością. Ja wciąż mam przed oczyma zgorszenie starszych pań, które dzieliły z babcią salę szpitalną, kiedy powiedziała do dziadka - Heniu, kocham Cię, Ty wiesz…dbaj o siebie urwisie- jej uśmiech i te ciepło z którym wypowiadała słowa przeszywało na wskroś. Zawsze kiedy to sobie przypominam, nawet teraz kiedy o tym piszę czułość zalewa mi piersi. Teraz, pomimo tego, że rodzinę ma liczną, dziadek jest oderwany…troszkę nieobecny, wciąż opowiada o swojej ukochanej żonie i odlicza paciorki dni przybliżające go do końca…do ponownego spotkania się po drugiej stronie z piękną Janeczką.

    Ps. Pozdrawiam Cię serdecznie :-) i przytulam do serducha :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Norbercie, wiele związków się rozpada właśnie z braku szczerości niestety. Mówisz, że wystarczyłoby, aby powiedzieć... Inaczej się słyszy z ust danej osoby pewne słowa, wyznania, a inaczej z ust obcych ludzi.
    Ja sama czegoś podobnego doświadczyłam, kłamstwo na kłamstwie i gdyby mi chociaż prawdę powiedział... ale było, minęło.

    Dobrze rozumiem, co masz na myśli ze swoimi dziadkami. Moi rodzice to niewiele młodsi od Twoich dziadków jak widzę. Mama też zmarła w zeszłym roku, pamiętam jak ojciec mi płakał na ramieniu... nigdy go nie widziałam w takim stanie... żeby tak cierpiał...

    Czasem sobie myślę, ile trzeba mieć szczęścia, żeby tak pięknie trafić na tę daną osobę... :)
    Dobrze by było tak trafić.

    ps. dziękuję i odpozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Norberciku:) Na karnego jeżyka mnie sadzać nie trzeba- sama wskakuję skruszona;)
    A na Twój temat mogę więcej: żeś z lekka neurotyczny, w razie potrzeby impulsywny;)nieludzko zagmatwany, itp.itd... ale i tak nie napiszę nic o czym byś nie wiedział...:)))) Własny blog???O nie... nie stać mnie (na razie) na taką wiwisekcję... poudzielam się u Ciebie:)

    Czekoladko
    Mawiają, że by znaleść nie trzeba szukać... Może przyjdzie po cichutku... czego Ci z całego serducha życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sydoniu, a to prawda, że szukać wcale nie trzeba. Tylko że jak przyjdzie, dobrzy by było chociaż zauważyć, że to już ;)

    OdpowiedzUsuń