Podmuch grozy zatrzepotał kędziorkami włosów łonowych, jak jesienny wiatr pierzastą trzciną. Niczym wąż prześlizgiwał się między mięśniami brzucha w stronę ust, by na dobre zagnieździć się w gardle, gdy obudziłem się nagi w trumnie. Czarne paciorki różańca wplecione między palce migotały jak matczyne łzy spływające spod natuszowanych rzęs. Słyszałem ciche szuranie zbliżających się do mnie ludzi. Chciałem zerwać zdobiące brzegi białe koronki i okryć się nimi, ale całe ciało było bezwładne. Coś przemknęło mi po nodze, jak wielki pająk, przerażony spuściłem wzrok i dostrzegłem malutką, dziecięca dłoń błądzącą po prawej stopie i drugą, trzymającą coś drobniutkimi paluszkami. Błękitnookie, blond dziewczę odkręcało maleńką butelczynę i umorusanym w lakierze pędzelkiem zaczęło malować mi paznokcie. Karmazynowa czerwień przypominała krew, a umazane niedbale palce wyglądały jakby ktoś pozrywał z nich paznokcie. Mała spojrzała na mnie i chichocząc zaczęła podgryzać mój wielki paluch.
- Uciekaj smarkulo! - wycedziła przez zęby zgarbiona, ubrana w czarne, poszarpane tiule starucha, odpychając dziecko. Podeszła bliżej i mamrocząc coś niezrozumiałe pod nosem zaczęła dokładnie się mi przyglądać. Kościste paluchy błądziły po ciele, a garbaty nos węszył. „No gdzie go ukryłeś kochany?” - powtarzała ochryple. Zniecierpliwiona kręciła się dookoła mnie. W pewnym momencie jej pomarszczona, wysuszona twarz zawisła od tyłu nad moją i równie szybko zniknęła. Poczułem jak wczepia się paluchami w moje włosy, unosi głowę i wbija w kark ostre pazury. Po chwili głowa bezwładnie opada. Widzę nad sobą dłoń obracającą w palcach kamień. Jaki piękny, fioletowy – raduje się stara baba, rozciągając usta w bezzębnym uśmiechu i chowa zdobycz w parcianą sakiewkę, która wydaje się być żywa. Nagle babina sztywnieje, kieruje pokryte bielmem spojrzenie w stronę kaplicznych drzwi, wzdryga się w obrzydzeniu i znika machając czarnymi łachmanami jak kruk wzbijający się do lotu.
Po obu mych stronach, jakby z nikąd, pojawiły się dwie chude, wysokie postacie z zarzuconymi na głowę jutowymi workami, na których widniały namalowane wielkie oczy, a zamiast ust wyszyty X. Chwiejąc się na boki nuciły cichutko smutną melodię. Obok nich wyrosły z ziemi dwie kolejne i następne. W krótkim czasie zrobiło się tłumnie wokół trumny, a melodia wzbierała na sile. Do mruczenia dołączyły dźwięki katarynki, ale nie takie jak pamiętałem z dzieciństwa, tylko wydłużone i przyspieszone zarazem, a do tego lecące od tyłu. Potężny, białobrody kataryniarz wyrósł u mych stóp, w uśmiechu odsłaniając bezzębna jamę. Z ramienia spoglądała na mnie zdobna w czerwony kubraczek kapucynka. Wrzeszczała rwąc się do mnie… wyszczerzyła dwa rzędy zębów i przecinała pazurkami powietrze. Rosły muzykant kręcił korbką coraz szybciej i szybciej. Nad jego głową zaczął tworzyć się czarny wir, powiększając się z każdą chwilą powoli zasysał powietrze z kaplicy. Trumna jęczała jak skatowany pies sunąc w czarną otchłań. Chciałem krzyczeć, ale usta zdawały się być zrośnięte. Ciemność powoli pochłaniała mnie, a ja sam wyrwałem się mokry z koszmarnego snu.
.
Ojacięniepierniczę ................
OdpowiedzUsuńJak coś takiego może się zalęgnąć w głowie, nawet we śnie ...
Zygmunt Freud jako pierwszy zasugerował w swojej książce, że sny mogą odzwierciedlać ukryte pragnienia człowieka, które przekazywane są do świadomości osoby śniącej. Idąc tym śladem można by dokonać odważnego stwierdzenia, że obecnie podświadomie pragnę śmierci… lub powrotu do dzieciństwa uznając trumnę za kołyskę, a smętną melodię za kołysankę. Malowane paznokcie i koronki mogą sugerować, że chce odezwać się we mnie ta druga, piękniejsza - „kobieca” - część duszy, a fioletowy kamień cicho zachęca do częstszego korzystania z „trzeciego oka” i zaufania intuicji… a tak poważnie, to mam zwyczajnie zryty beret ;P
UsuńBuziaki:*
I między innymi za ten beret Cię kochamy :)
UsuńO tak, lowe Norbercik<3<3<3
UsuńJa Was też lowe :*
UsuńTu sprawdza się powiedzenie:
OdpowiedzUsuń"Kiedy rozum śpi, budzą się potwory"
I strach pomyśleć, co czai się w zakamarkach śpiącej głowy.
UsuńOj!!!!
OdpowiedzUsuńPięknie ubierasz słowa koszmary. Lubię Cię czytać
Majka
* w słowa
UsuńDziękuję Majeczko :) takie słowa sprawiają, że chce się pisać.
UsuńCzęsto latam w swoich snach, ale trumną jeszcze nie leciałem ;D
OdpowiedzUsuńKochana… dla jednych limuzyna, a dla innych kawał kija (czytaj miotły) ;P
Usuńjedno jest pewne, taki stan rzeczy bardzo mi odpowiada: zdecydowanie wole latać na miotle niż dębową limuzyną, choćby nie wiem jak piękną :)
UsuńNo widzisz może dla Ciebie latanie miotłą to przyjemność:)
UsuńDla mnie nie, bo po pierwsze nie lubię mieć drągala między pośladkami, po drugie czuję wielki dyskomfort gdy wrzynają mi się gumki od majtek w rowek ;P...no i jeszcze jest kwestia jąder... ale to już przemilczę dla dobra ogółu ;P :*